Prezes Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej na Białorusi, działającego przy Związku Polaków na Białorusi, Weronika Sebastianowicz została awansowana na stopień pułkownika Wojska Polskiego. Mianowania Żołnierzy Niezłomnych na wyższe stopnie wojskowe dokonał 1 marca Minister Obrony Narodowej Antoni Macierewicz podczas uroczystości w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie.

86 – letnia Weronika Sebastianowicz otrzymała awans w uznaniu zasług walki o niepodległość państwa polskiego oraz zasług za wykonywanie prac lub zadań na rzecz obronności państwa. Przed rokiem była awansowana przez szefa MON do stopnia majora WP. 

Weronika Sebastianowicz ps. „Różyczka” urodziła się w 1931 roku w Pacewiczach w powiecie wołkowyskim. W 1944 roku została zaprzysiężona w AK, do 1951 r. walczyła w oddziałach WiN w obwodzie Wołkowysk Inspektoratu Grodzieńskiego. W kwietniu 1951 r. wraz z matką i ojcem, również żołnierzami konspiracji AK obwodu Wołkowysk została aresztowana. Skazana na 25 lat łagru oraz konfiskatę całego majątku. Po powrocie z łagrów ubiegała się o repatriację do Polski, ale jej odmówiono. W 1957 roku podczas ostatniej repatriacji nie wypuszczono jej ze Związku Radzieckiego. W latach 90. zaczęła aktywnie działać w Związku Polaków na Białorusi. Wówczas powstało Stowarzyszenie Żołnierzy AK na Białorusi. Dama Orderu Odrodzenia Polski. Jest bohaterką filmu dokumentalnego pt. Pani Weronika i jej chłopcy, który w 2012 r. zrealizował Artur Pilarczyk.

Dzięki jej aktywności żyjący żołnierze AK z Białorusi są objęci stałą opieką i wsparciem z Polski przez partnerów ZPB i Stowarzyszenia. Podczas spotkań z młodzieżą przekazują wiedzę o przemilczanej w czasach sowieckich historii polskiego podziemia niepodległościowego na ziemiach obecnej Białorusi.

W 2013 r. wraz z ówczesnym prezesem ZPB Mieczysławem Jaśkiewiczem została skazana przez sąd na karę grzywny za zorganizowanie „nielegalnego zgromadzenia”. Sprawa dotyczyła uroczystości, która odbyła się w maju tego roku w Raczkowszczyźnie, gdzie ustawiono krzyż oraz odprawiono mszę polową upamiętniającą śmierć ostatniego dowódcy polskiego podziemia niepodległościowego na Białorusi podporucznika Anatola Radziwonika ps. „Olech”, który zginął w 1949 roku podczas sowieckiej obławy. W 2014 r. stanęła przed sądem w Grodnie sądzona za zbiórkę świątecznych paczek dla AK-owców.

Pułkownik Weronika Sebastianowicz aktywnie udziela się w Związku Polaków na Białorusi. Ostatnio bardzo ją poruszyły i jednocześnie zasmuciły działania zmierzające do kolejnego rozbicia ZPB. Na jednym z ostatnich spotkań związku wyraziła sprzeciw wobec działań godzących w jedność Polaków na Białorusi.

Fragmenty wspomnień Weroniki Sebastianowicz z książki Anny Herbich „Dziewczyny z Syberii. Prawdziwe historie”, (Znak Horyzont, Kraków 2015):

„Pojechałam w odwiedziny do siostry i wtedy dopadło mnie NKWD. Był 7 kwietnia 1951 roku. Wtrącili mnie do straszliwego więzienia w Grodnie. Moje dotychczasowe życie zostało raptownie przecięte, urwane. Rozpoczął się koszmar.
Bito mnie co noc. Gdy nocą zabierali mnie z celi, jakoś szłam o własnych siłach, nad ranem, z powrotem, ciągnęli mnie nieprzytomną po korytarzu. Na ogół zresztą po przesłuchaniach nie trafiałam do celi, tylko do betonowego karceru. To była niewielka klitka, miała może metr na metr. Biegały po niej szczury, a blaszany kubek był przytwierdzony łańcuchem do ściany. Wieczorem znowu zabierali mnie na te straszne przesłuchania. Pamiętam, że raz kazali mi klęczeć z rękami wyprostowanymi nad głową. A do każdej dłoni wsadzili mi po cegle. To była straszliwa tortura. Z ogromnego wyczerpania zemdlałam. Obudziły mnie potężne kopnięcia oficera śledczego. Pierwsze w bok, drugie w głowę. Innym razem oprawcy złamali mi dwa palce w drzwiach. (…)
Wtedy postawili mnie przed sądem. To była kpina. Trzech zbirów odczytało mi gotowy wyrok: jako „wróg ludu” zostałam skazana na dwadzieścia pięć lat łagru z artykułu 58. Ćwierć wieku. (…)
W ogóle Polakom jest tu źle. Musimy walczyć o to, żeby msza mogła być odprawiana po polsku, żeby nasze dzieci mogły w szkołach uczyć się polskiego. Wychodzimy na ulicę, protestujemy, a oni pakują nas do aresztów. Zupełnie jak dawniej. Chociaż mam osiemdziesiąt cztery lata, nie składam broni. Walczę. Mam tyle energii, jest tyle do zrobienia. (…)
Pozostaje już tylko nadzieja, że może naszym wnukom ułoży się lepiej. (…)
Czasami pytają mnie, dlaczego ja również nie wyjadę. Dlaczego nie opuszczę Białorusi. Odpowiadam, że nie ma o tym mowy. Że ja się stąd nie ruszę za żadne skarby. Jestem w tę ziemię wrośnięta korzeniami. To jest bowiem nasza ziemia. Tu są groby moich przodków i moich najbliższych. W tę ziemię wsiąkła krew mojego brata. Tu jedenaście lat temu pochowany został mój mąż. Chcę spocząć u jego boku.”

Mojekresy.pl

  1. Pani major jest przeciwna próbom destabilizowania Związku Polaków na Białorusi przez giedroyciowe środowiska z Polski, czyli tych Dworczyków i Dziedziczaków. Bo pani major słusznie zauważa, że dzielenie środowiska nie służy jego sile.

    • Jacek K. Owalski

      A to próbuje zrobić giedroyciowskie ZW Okińczyca na Litwie. Co i rusz słychać, że potrzeba nowego podmiotu, nowej organizacji.
      To samo rzecze lietuviski urzędnik Radczenko

  2. credo Polaka kresowego

    Jestem w tę ziemię wrośnięta korzeniami. To jest bowiem nasza ziemia. Tu są groby moich przodków i moich najbliższych.

  3. Feniks z Polski

    Nawet teraz można wejść i widzimy artykuł: Obniżenie progu wyborczego może stworzyć alternatywę dla AWPL-ZCHR. Mówi to konserwatysta Kubilius, który jest jednym z architektów dyskryminacji na Litwie i niszczeniu oświaty (wystarczy wpisać w google). Czy ZW zależy na stworzeniu alternatywy? Po co? Przeciez wiadomo im więcej organizacji tym są mniejsze, a przez to słabsze. Tylko razem, zjednoczeni Polacy mogą stanowić realną siłę i skutecznie bronić swoich racji. A nie w grupach i grupkach, gdzie każdy będzie „ciągnął” w swoją stronę. Tu nie trzeba żadnej polityki tylko logicznego myślenia.

    • Ktoś musi źle życzyć Polakom na Litwie, prowadząc takie intrygi i finansując antypolskie media w rodzaju ZW.

  4. Feniks z Polski

    Czegoś nie rozumiem. Polacy na Litwie w prawie w liczbie 100% popierają Akcję Wyborczą Polaków na Litwie-Związek Chrześcijańskich Rodzin. A finansuje się garstkę osób, wobec których, jak można zauważyć, są stawiane poważne oskarżenia o kolaborację z Litwinami i działanie na szkodę AWPL-ZCHR, która jak wspomniałem cieszy się zaufaniem niemal całej społeczności polskiej.
    Ja wszedłem na portal ZW. Redaktorem jest niejaki Radczenko. Wpisałem w google owe nazwisko i wyskakuje mi blog Radczenki, ale pisany przez brata. Widać tam ujadanie i same szkalujące ataki na AWPL i jej lidera Tomaszewskiego. Właściwie na tym blogu za wszystkie złe rzeczy na Litwie obwiniana jest partia AWPL i Tomaszeski. Nie trzeba długo szukać aby znaleźć nawet artykuły, które same sobie przeczą. Widać, że jest manipulacja faktami aby udowodnić swoją oszczerczą tezę.
    Dalej. Wpisujemy nazwisko Radczenko na portalu ZW (właścicielem jest Okińczyc, a brat redaktorem portalu) i możemy odnaleźć kolejne ataki na podstawie „jednej słusznej prawdy” uprawianej na blogu.
    Dlaczego finansuje się media grupy ludzi, która ewidentnie szkodzi Polakom oraz wybranym przez nich przedstawicieli. Przecież każdy logicznie myślący człowiek, powie, że Polacy na Litwie najlepiej wiedza kto działa na ich korzyść a kto nie. Dlatego wybierają patię Tomaszewskiego a nie ludzi Okińczyca. A mimo to sponsoruje się ZW.
    O co tu chodzi? Czy MSZ i zależnym stowarzyszeniom i fundacjom, które rozdzielają fundusze zależy na osłabieniu czy nawet rozbiciu doskonale zorganizowanych Polaków, którzy mają swój związek, swoją partię, która broni polskich szkół, pielęgnuje polskie tradycje, i walczy z dyskryminacją, walczy o zwrot ziemi, którą lietuvisi zagrabili? To wszystko można znaleźć i wyciągnąć wnioski przeglądając strony internetowe.
    W moim odczuciu, ZW działa w imieniu lietuvisów a nie Polskiej mniejszości narodowej. Dlaczego nie wspiera się tych organizacji? Czy może istnieje środowisko ludzi, którym zależy na załatwieniu sprawy jak na Białorusi, czyli rozłamowi?

  5. Polacy na Białorusi i Ukrainie są rozbijani i osłabiani polskimi rękoma, w czym celują ludzie pokroju Dworczyka czy Dziedziczaka. Teraz biorą się za ostatni poważny bastion polskości na Kresach czyli za Polaków na Litwie:
    http://prawy.pl/47171-komu-zalezy-na-zwalczaniu-i-rozbijaniu-jednosci-polakow-na-kresach/
    Czyli pieniądze z Polski mają finansować litewskich kolaborantów, zdeklarowanych niszczycieli polskiej tradycji i dorobku, bredzących bzdury o koniecznej „asymilacji” i wtopieniu w litewskość.

    • Sądząc po tym jak potraktowano Ambasadorów, którzy są przecież reprezentantami RP, można wyciągnąć wniosek, że nie chodzi tu o zwykłe obnażenie niechlubnych, ale jednakże wszystkim znanych, życiorysów. Nawet samemu śp L. Kaczyńskiemu, którego przyjacielem był p. Skolimowski.

      Widać wyraźnie podział w ekipie rządzącej na dwa ugrupowania, które próbują za wszelką przeforsować swoją koncepcję. A wszystko to ze szkodą dla Polaków z Kresów. Znacznie gorsza jest ekipa Dworczyka, która pokazała swoją wizję „polskości na kresach”, ostatnimi działaniami na Białorusi, gdzie w odradzający się Związek Polaków wcisnęli, wyrzuconą wcześniej ze związku za pijaństwo i destabilizowanie działań, Andżelikę Borys. Teraz widzimy uderzenie w Litwę. Mówi się o chęci finansowania ZW, do czego nie można dopuścić.

      Jak to jest możliwe, że choć wszyscy na Wileńszczyźnie wiedzą, że Okińczyc, jego trolle z Radczenko na czele oraz medialny potwór ZW, robią kampanię antypolską i nastawioną na zniszczenie poprzez podziały AWPL. Zapraszają już nawet konserwatystów spadkobierców polakożerczego Sajudisu Landsbergisa. Wcześniej zamiast wspierać kandydatów AWPL, którą popiera prawie cała polska społeczność, lansowali np. Masiulisa (skandal z przyjęciem łapówki), Simasiusa (który prowadzi w Wilnie kulturkampf i likwiduje polskie szkoły) a ostatnio ich przyjacielem stał się Kubilius, odpowiedzialny za lituanizowanie Polaków i niszczenie polskiej oświaty.

      Czy minister Waszczykowski i Prezes Kaczyński wiedzą o takim stanie rzeczy? Czy to jest polityka rządu czy paru niespełnionych politykierów, dbających o odpowiedni przepływ pieniędzy. Bo właśnie to jest m.in powodem takich rozgrywek. To przecież Dworczyk stoi na czele Fundacji rozdzielającej pieniądze. A Dziedziczak jest w radzie innej organizacji. Czy to jest to wsparcie i ta pomoc? Czy to jest to pielęgnowanie tożsamości narodowej, o której płomiennie mówił Prezydent Duda, premier Szydło, i wielu innych przedstawicieli władzy?

      O co tu chodzi???

  6. Jedni bronią spraw kresowych, a w tym czasie inni doprowadzają do ruiny. A chodzi o tych, co z racji funkcji powinni pomagać. Taki pan Dworczyk czuje się jak na własnym folwarku i sam ręcznie steruje tematyką wschodnią w obecnej ekipie rządzącej. Sam kontrolował różne fundacyjki, dzielące kasę na programy kresowe, ale niestety często pieniądze trafiały nie do tych, co polskość pielęgnują, tylko do cwaniaków żerujących i wykorzystujących znajomości. Otoczenie Dworczyka doprowadziło do rozbicia i zmarginalizowania polskich organizacji na Białorusi oraz na Ukrainie. Teraz pozostała im jeszcze Litwa, gdzie Polacy wciąż są mocni i samodzielni, ale sitwa z pewnością spróbuje i tam osłabić pozycję Polaków. Szkoda że dla niektórych ludzi nic nie znaczy honor, a tylko wycierają sobie gęby frazesami i lansują się w mediach. A po zrobieniu złej roboty uciekają na inne fuchy, jak ten Dworczyk do MON. Pozostawił po sobie dużo spalonej ziemi, czyli wiele szkód wyrządzonych w sprawach kresowych.

  7. Losy i postawa życiowa Pani Weroniki pokazują, czym naprawdę jest Niezłomność. Jej wspaniałe, choć trudne życie, wciąż wydaje owoce: krzewi patriotyzm, szlachetność, uczynność, uczy odwagi i przywiązania do najwyższych wartości.

  8. To skandal co wyprawiają politycy z Dworczykiem, który uciekł juz do MON po wywołaniu zamieszania i skłóceniu wielu środowisk kresowych

  9. "wyraziła sprzeciw wobec działań godzących w jedność Polaków na Białorusi..."

    Marek N. napisał:
    Na jednym z portali kresowych znalazłem taki oto ciekawy komentarz:
    Określenie o Andżelice Borys, że „W trudnym momencie porzuciła Związek i wyjechała na Zachód” nie jest do końca zgodne z rzeczywistością. Ona nie porzuciła Związek, a została usunięta za alkoholizm. Polska, próbując ją ratować, najpierw ufundowała stypendium doktoranckie w Polsce, a jak z tego nic nie wyszło, ufundowała jej wyjazd do Brazylii. Po powrocie doszło dopiero do rozgrywki /prawdopodobnie niezbyt uczciwej/ z Jaśkiewiczem. Już raz, zresztą również nieuczciwie ponad 10 lat temu wygrała z ówczesnym prezesem Kruczkowskim, kiedy to na salę obrad została wprowadzona studentka, która stwierdziła, że Kruczkowski ją zgwałcił. I chociaż po latach to okazało się nieprawdą, to Kruczkowski wybory przegrał. Takie to, niestety bagno istnieje w Kresowii, zwanej Związkiem Polaków na Białorusi.Prawdziwy Związek Polaków /nie zaciekłych opozycjonistów/ na czele z Mieczysławem Łysym nie jest, niestety, uznawany przez stronę polską, a jego działacze mają zakaz wjazdu do Polski. To jest skandaliczne zachowanie rządu Polskiego, gdyż większość najbardziej wykształconych i znaczących na Białorusi Polaków, którzy nie chcą zwalczać Łukaszenki, nie jest w stanie uaktywnić się w Związku Polaków, bo, albo utraci pracę, jeżeli przejdzie do opozycyjnego związku, albo będąc w legalnym, nie wjedzie do Polski. Tak rząd Polski podzielił Polaków na Białorusi.

  10. Wspaniały życiorys, losy kresowe – tragiczne i heroiczne. Gratuluję nominacji na stopień pułkownika. To całkowicie zasłużone, tym bardziej że Pani Pułkownik jest ciągle niezwykle aktywna i szerzy chwałę takich jak ona sama Żołnierzy Niezłomnych.

Comments are closed.