AndrzejewskiDwóch byłych prezydentów Ukrainy Leonid Krawczuk i Wiktor Juszczenko, hierarchowie ukraińskich Kościołów: grekokatolickiego Swiatosław i prawosławnego Filaret tudzież grono intelektualistów wystosowali apel do polskich władz, nawołując w nim Polaków o powstrzymanie się od nierozważnych deklaracji związanych z rocznicą „tragedii wołyńskiej”.

 

Apel został napisany w konwencji historycznego listu polskich biskupów do biskupów niemieckich, gdzie padły słynne słowa „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Ukraińscy autorzy listu przestrzegają polityków obydwu państw przed mową nienawiści i wrogością. Apelują do polskich władz państwowych i parlamentarzystów, by powstrzymali się – jak czytamy – od jakichkolwiek nierozważnych politycznych deklaracji, których uchwalenie nie zatamuje bólu, ale może być wykorzystane przez wspólnych naszych wrogów.

Nie odbierając sygnatariuszom apelu prawa do dobrych intencji, nie można jednak równocześnie przemilczeć jego oczywistych mankamentów, ani tym bardziej zawoalowanego w piśmie – nazywajmy rzeczy po imieniu – szantażu.

Gdy polscy biskupi pisali do niemieckich list, przebaczając w nim Niemcom za zbrodnie dokonane na narodzie polskim podczas II wojny światowej, to czynili to – zauważmy – z pozycji ofiary, która po chrześcijańsku przebacza swemu katowi. Hierarchowie Kościoła polskiego, świadomi też, że nie ma na świecie ludzi bezgrzesznych, prosili swych niemieckich odpowiedników o przebaczenie. List, do którego moralne prawo ma tylko ofiara, napisany uczciwie i ze szczerą intencją stał się w przyszłości pomostem do pojednania obydwu narodów.

Tymczasem apel ukraińskich polityków, hierarchów kościelnych i intelektualistów został napisany z zupełnie innej perspektywy. W tym przypadku stosując się do wyżej opisanej sekwencji zdarzeń, to kat pisze do ofiary pismo ze słowami „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Jest to zupełne odwrócenie porządku. To tak jakby sprawca sam sobie przebaczał nie wymieniając na dodatek zbrodni po imieniu. Bo w apelu nigdzie nie pojawia się słowo „ludobójstwo”. Zamiast niego autorzy używają enigmatycznej podróbki – „tragedia wołyńska”, która jest powodem wspólnego bólu. Tragiczny w skutkach konflikt z równorzędną winą, można wyczytać między linijkami pisma. Takie obrazowanie największej rzezi Polaków na Kresach – to oczywiste zakłamywanie prawdy o Wołyniu. Niedorzeczne i nie do przyjęcia. To trochę tak (by stosować nadal historyczne paralele), jakby dziś niemieccy politycy i hierarchowie napisali list do Żydów przebaczając im i prosząc o przebaczenie za holocaust. Totaler Unsinn! Totalne nieporozumienie, nieprawdaż?

Tym bardziej że – jak trafnie zauważają polscy komentatorzy – list Ukraińców nosi też znamiona szantażu. Jest swoistą ucieczką do przodu przed zbliżającymi się lipcowymi obchodami pamięci ofiar rzezi wołyńskiej, jakie w Polsce są i będą obchodzone. W apelu znalazła się wręcz przestroga dla polskich władz, by „nierozważnie” nie wspomnieć prawdy o Wołyniu, bo będzie to woda na młyn dla wspólnego wroga. Innymi słowy wspólny wróg ma być imperatywem, by zakłamywać ciemne strony w ukraińsko-polskiej historii.

Więcej nawet. Sygnatariusze apelu dość bezwstydnie domagają się w nim od Polski milczącego „zaakceptowania ukraińskiej tradycji narodowej jako sprawiedliwej walki o własną państwowość i niezależność”. I o cóż to chodzi w tej tradycji, którą mamy zaakceptować, dopytajmy sami siebie. Ano o to, by władze w Warszawie przymknęły oko na szerzący się właśnie na Ukrainie kult głównych winowajców rzezi wołyńskiej – Bandery i Szukiewicza. W pomajdanowej Ukrainie gloryfikacja wspomnianych jest właśnie w stadium przerastania z kultu lokalnego do ogólnokrajowego. Dzisiaj bowiem pomniki katom Wołynia są stawiane już nie tylko we Lwowie czy Stanisławowie, ale i w Kijowie, i na całej Ukrainie. Naród jest zakażany wirusem znieczulicy na niebywałe wręcz zbrodnie w imię „sławy Ukrainy”. Sława Samostijnej nie może jednak być budowana na fundamentach z kości ludzkich. Bo będzie to budowla chwiejna i odrażająca. Na pewno rychło się rozwali.

Bundestag kilka dni temu uchwalił rezolucję, w której rzeź Ormian przez Turków podczas I wojny światowej uznał za ludobójstwo. Wywołało to ogromne niezadowolenie Ankary, która nawet odwołała swego ambasadora z Berlina. Ale ani tureckie groźby, ani szantaż, ani trudna sytuacja geopolityczna w kontekście kryzysu uchodźców nie wystraszyły niemieckich parlamentarzystów, którzy wybrali drogę prawdy nawet kosztem doraźnych sojuszy.

Polski Sejm też powinien iść drogą prawdy, która jedynie wyzwala. Nawet jeżeli Kijów będzie jak Ankara.

autor: Tadeusz Andrzejewski

źródło: L24.lt
  1. Ukraińcy niech się cieszą, że nie domagamy się zadośćuczynienia i odszkodowania za utracone mienie.

  2. Ukraina to nie moja bajka

    lipiec 2013: Sejm wczoraj przyjął uchwałę ws. zbrodni wołyńskiej; nie użyto w niej sformułowania „ludobójstwo”. – To jest przede wszystkim wielki błąd moralny i wielki błąd odnoszący się do polskiej racji stanu – powiedział po debacie Jarosław Kaczyński.

    lipiec 2008: 11 lipca 1943 r. doszło do kulminacji trwających od 1942 r. mordów na Polakach dokonywanych przez Ukraińską Powstańczą Armię i Organizację Ukraińskich Nacjonalistów na Kresach. Liczbę ofiar śmiertelnych szacuje się nawet na 120 tys. W 2003 r. za określeniem rzezi na Wołyniu mianem ludobójstwa opowiadał się prezes PiS Jarosław Kaczyński. – Jeżeli w jakikolwiek sposób relatywizujemy, zmniejszamy wagę, nie określamy w sposób adekwatny właśnie, czyli jako ludobójstwo masowego zabijania Polaków, to stwarzamy podstawę do powtórzenia takich wydarzeń – mówił w Sejmie.

    lipiec 2013: posłowie m.in. PiS i Solidarnej Polski zgłosili wnioski mniejszości, w których zbrodnię sprzed 70 lat określono terminem „ludobójstwo”. Posłowie tych partii domagają się też wpisania do uchwały ustanowienia dnia 11 lipca Dniem Pamięci Ofiar Zbrodni Wołyńskiej.

    Lipiec 2013 dla nich nie było ludobójstwa: Przeciwko dodaniu słowa „ludobójstwo” były kluby: Platformy oraz Ruchu Palikota, a także koło Inicjatywa Dialogu tworzone przez byłych posłów RP. Przeciw głosował też Tadeusz Iwiński z SLD oraz dwóch posłów niezrzeszonych Piotr Chmielowski i Ryszard Kalisz

    Luty 2016: Parlamentarzysta zaznaczył, że dzień złożenia projektu ustawy do laski marszałkowskiej nie jest przypadkowy. – Dziś mija 76. rocznica pierwszej deportacji Polaków z Kresów na Syberię. Jest ważne, aby przywracać pamięć o tych wydarzeniach, to część naszej tożsamości. Święto państwowe będzie obchodzone 11 lipca. Ta data ma znaczenie symboliczne, jest to rocznica tzw. krwawej niedzieli na Wołyniu – podkreślił Dworczyk

  3. „Prezio” Kaczyński sprzedał kresowiaków gdy ogłosił (autorytarnie, jak na „małego dyktatora” przystało, bo okazuje się że nie premier, nie ministrowie, nie sejm, tylko on sam decyduje…) , że datą wspominania męczeństwa Polaków będzie 17 września. W ten oczywisty sposób nacisk będzie położony na wkroczenie na teren II RP armii czerwonej, ale jednocześnie rozmyte zostaną ukraińskie zbrodnie rzezi wołyńskiej. O lietuviskiej rzezi na Polakach w Ponarach nie wspominając, bo w imię „dobrosąsiedzkich” relacji z Lietuvą w ogóle się o tym nie wspomina.

  4. A czy ktoś pytał nas Polaków czy my chcemy tak pomagać komuś, kto niemal grozi nam ustanowienia ustawy z dniem męczeństwa na 11 lipca i użycia słowa ludobójstwo?
    Ok pomagajmy im, ale nie róbmy na siłę z nich przyjaciół. Jak przyjdzie co do czego i tak nie staną po naszej stronie. Lepiej zacieśniać więzi ze Słowacją odbudować stosunki z Czechami i Białorusią, wymóc przestrzeganie traktatu na Litwinach, a dalekosiężnie z Węgrami, Rumunią.
    Mamy być partnerem i nalezy pomagać, ale nie kosztem Polaków za granicą i proupowskiej obłudzie prezentowanej przez władze.

  5. Redaktor Andrzejewski ujął sedno sprawy: kaci wzywają swoje ofiary do „wybaczenia” choć absolutnie nie przyznają się do wyrządzonej krzywdy. Czyste wariactwo.

  6. Ten „apel” ukraińskich tzw elit świadczy o ich wyjątkowej bezczelności, do której zostali zachęceni przez zdumiewającą – poddańczą – postawę władz RP.

  7. Instytut studiów wschodnich - producent agentury???

    Kolejny wychodek z Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego – wykładowca Kazimierz Wóycicki, znany ze skrajnie pro-ukraińskich poglądów.

    Wóycicki usiłuje przedstawić bohatera antykomunistycznej opozycji ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego jako działającego na rzecz interesów Rosji. Porównuje go przy tym do aresztowanego niedawno pod zarzutami szpiegostwa na rzecz Chin i Rosji Mateusza Piskorskiego.”Isakowicz-Zaleski winien podjąć się jeszcze jednego zadania – winien zostać duszpasterzem niby-partii Zmiana. Jego niby-duszpasterstwo pasowałoby do tej niby partii. Byłoby to dla niego właściwe miejsce i może wreszcie znalazłby się obok Mateusza Piskorskiego” – pisze Wóycicki.

  8. Ukraińcy zamiast pisać takie bzdury powinni przeprosić za mord na Polakach i dziękować za naszą pomoc. Ale jak widzą takich pachołków, którzy do nich jeżdżą i obiecują im nazwy ulic antypolaków w naszej stolicy to nic dziwnego, że wykorzystują nasza słabość

  9. Polska absolutnie nic nie zyskuje a wręcz traci na działaniach 'kreatorów’ polityki wschodniej. A może i zyskuje: opinię państwa słabego, który chwyta się kraju wielkości województwa warmińsko-mazur skiego oraz kraju, gdzie jest więcej pomników Bandery niż ludzi, którzy chcą prawdziwej i demokratycznej Ukrainy jako przyjacielem Polski.

  10. Ciekawe z czyjego rękawa wyskoczył taki Rey (nie nie tego uznawanego za ojca literatury polskiej). Wg tego pana Polska i polski rząd mają na kolanach błagać Ukraińców o przyjacielskie stosunki.
    Co to za autorytet od trochę bardziej udomowionego hejtu? Wpisany w środowisko mające podzielić Polaków za granicą, którym ten mierny 'autorytet’ odmawia prawa głosu i twierdzi, że wie lepiej od nich. Wszystkich inaczej myślących zamyka w szufladzie mitycznej V kolumny. Ciekawe, którą kolumnę i przez kogo finansowana reprezentuje ten człowiek.

    Kolejny dezerter umysłowy po Żurawskim vel Grajewskim, Szczerskim, Kowalu, Dworczyku. Kogo oni reprezentują?
    Raczej nie Polaków.

Comments are closed.