Jest to, jak mawiał satyryk Jan Tadeusz Stanisławski (rodem z Wołynia), „mniemanologia stosowana”. Rzeczy wymyślone za biurkiem, skażone poprawnością polityczną, a co najgorsze krzywdzące polskich obywateli.

Ośrodek Studiów Wschodnich w Warszawie, kierowany od roku z nominacji premiera RP przez Adama Eberhardta, rozesłał do władz państwowych (w tym też do wojewodów) swoje opracowanie pt. „Siedemdziesiąta rocznica akcji „Wisła” – zarys problemu dla Polski”.

Z wieloma tezami tego opracowaniami można się zgodzić, zwłaszcza z ocenę działalności Związku Ukraińców w Polsce, w tym Bohdana Huka, publicysty ukraińskojęzycznego „Naszego Słowa” (wydawanego dzięki hojnej dotacji MSW), oraz Mirona Sycza, byłego posła PO (wcześniej działacza PZPR i UW), piastującego obecnie urząd wicemarszałka województwa warmińsko-mazurskiego. Trafne jest również przypuszczenie, że przed wspomnianą rocznicą, która wypada 28 kwietnia., klub parlamentarny PO będzie starał się przeforsować stosowną uchwałę w Sejmie, ale nie dla dobra Ukraińców, co z chęci dokopania rządowi.  Słuszne też są obawy, że niektóre miejsca pamięci, w tym zwłaszcza pomnik na terenie dawnego komunistycznego Centralnego Obozu Pracy w Jaworznie, mogą zostać sprofanowane przez tzw. „nieznanych sprawców”. Oczywiście, trzeba temu koniecznie zapobiec.

Jednak dwa fragmenty omawianego opracowania są szokujące. Po pierwsze, podwładni Adama Eberhardta operację wojskową „Wisła” określają, i to wbrew stanowisku większości historyków, jak „czystkę etniczną, stanowiącą zbrodnię przeciwko ludzkości”. Jest to określenie nie tylko fałszywe, ale i bardzo niebezpieczne, bo daje ono stronie ukraińskiej argumenty do działań prawnych, w tym też do roszczeń finansowych. To autentyczny strzał w stopę państwa polskiego.

Po drugie, chodzi o rozdział pt. „Oczekiwane działania organizacji kresowiackich i neoendeckich”. Już sama nazwa „organizacje kresowiackie” ma charakter pejoratywny, bo czy organizacje zrzeszające warszawiaków lub krakowiaków nazywane są przez urzędników państwowych „warszawiackimi” lub „krakowiackimi”?  Z pewnością nie. Jednak niektóre środowiska, w tym OSW, próbują ukuć nazwę „kresowiackie”, aby zdyskredytować Kresowian i ich potomków, którzy nie godzą się na przemilczenie ludobójstwa dokonanego na ich krewnych przez UPA.

Co do treści tego rozdziału, to jest to, jak mawiał satyryk Jan Tadeusz Stanisławski (rodem z Wołynia) – „mniemanologia stosowana”. Rzeczy wymyślone za biurkiem, skażone skrajną poprawnością polityczną, a co najgorsze krzywdzące polskich obywateli, którzy wywodzą się z Kresów Wschodnich. Najbardziej szokujące jest to, że pracownicy OSW ubijają na siłę w jednym worku banderowców, rosyjskich agentów, członków Ruchu Narodowego, niewygodnych historyków i publicystów, użytkowników portali społecznościowych, Kresowian oraz tych polskich obywateli, którzy są krytyczni wobec rządów oligarchów na Ukrainie. Jak za czasów PRL. Czyżby była to wskazówka dla sił porządkowych, kogo przez 28 kwietnia należy zapuszkować lub przynajmniej odciąć dostęp do internetu?

Nie będę publikować całości dokumentu, aby nie naruszać autorytetu państwa polskiego. Jednak uważam, że dobrze było, aby rząd polski, który z kieszeni polskich podatników, w tym też Kresowian i ich potomków”, co roku łoży na OSW aż 9 milionów złotych, zajął w tej sprawie stanowisko.

Autor: Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski
Czytaj więcej na  Link do artykułu

źródło: http://isakowicz.pl/szokujace-opracowanie-osrodka-studiow-wschodnich-ws-akcji-wisla/

  1. Dziękuję księdzu Isakowiczowi-Zaleskiemu za to, że jest odważnym propagatorem prawdy historycznej, że występuje w imieniu tych, co sami już się bronić nie mogą przed fałszerstwami różnych demagogów, jak ci z Ośrodka Studiów Wschodnich czy innych popleczników kłamstwa bądź bagatelizowania zbrodni wołyńskiej, jak ambasador Piekło czy inni apologeci współczesnej odmiany banderowców.

  2. SZOK to najdelikatniejsze określenie tego szaleństwa. A obrażanie środowisk kresowych jest szczytem cynizmu. Nic nie zamknie ust ty, którzy walczą o prawdę o Wołyniu czy Ponarach, żadna poprawność polityczna nie może zasłonić prawdy historycznej i tragedii ludzi.

  3. Autorytet państwa polskiego podupada w wyniku finansowania z publicznych pieniędzy takich „cudactw” jak OSW, który działa jednoznacznie przeciwko polskiemu interesowi. Skrajna poprawność polityczna doprowadza jej wyznawców na skraj szaleństwa, gdy są gotowi trwać przy najdurniejszych pomysłach. Tu naprawdę potrzeba gruntownego przebudzenia i przewartościowania myślenia. Dla nas Polaków najważniejsze są obowiązki polskie, jak pisał jeden z ojców polskiego odrodzenia Roman Dmowski w książce „Myśli nowoczesnego Polaka”:
    Jestem Polakiem – więc mam obowiązki polskie: są one tym większe i tym silniej się do nich poczuwam, im wyższy przedstawiam typ człowieka.
    Bo im szersza strona mego ducha żyje życiem zbiorowym narodu, tym jest mi ono droższe, tym większą ma ono dla mnie cenę i tym silniejszą czuję potrzebę dbania o jego całość i rozwój.
    Z drugiej strony, im wyższy jest stopień mego rozwoju moralnego, tym więcej nakazuje mi w tym względzie sama miłość własna.

  4. Nie muszą banderowcy siać propagandy zza granicy. Są banderowcy nawet w szeregach krajowych instytucji, jak ten Ośrodek czegoś tam… Może „Specjalnej Troski”? bo to by im się przydało na rozgrzane głowy.

  5. Poprawność polityczna rychło prowadzi do wyprania mózgów i pospolitej durnoty. Czego dowodzi to pseudo naukowe opracowanie OSW, które kompromituje się jako placówka niby naukowa.

Comments are closed.