160. rocznica Powstania Styczniowego
Powstanie styczniowe to największy w XIX w. polski zryw narodowy. Za datę jego rozpoczęcia przyjmujemy 22 stycznia 1863 r., gdy Komitet Centralny Narodowy wydał Manifest powołujący Tymczasowy Rząd Narodowy. Powstanie pochłonęło kilkadziesiąt tysięcy ofiar i odcisnęło ogromne piętno na dążenia niepodległościowe kolejnych pokoleń Polaków.
23 stycznia 2023 r. prezes Instytutu Pamięci Narodowej dr Karol Nawrocki wziął udział w uroczystych obchodach 160. rocznicy powstania styczniowego przed Bramą Straceń Cytadeli Warszawskiej. Uroczystość zorganizowała Kancelaria Prezydenta RP.
Prezydent Andrzej Duda złożył wieniec od Narodu. W swoim przemówieniu podkreślił, że powstanie styczniowe było najdłuższym i największym zrywem narodowowyzwoleńczym w naszej historii. Jednocześnie było walką o zrzucenie rosyjskich kajdan i możliwość samostanowienia.
– Jesteśmy, mimo przeciwności losu; mimo napadów, ataków i prześladowań. Przetrwaliśmy wszystko. Jesteśmy silni i mądrzy doświadczeniami. Możemy się różnić, ale w chwilach próby jesteśmy razem – mówił Andrzej Duda.
Prezydent podziękował licznie zgromadzonym gościom, w tym przedstawicielom ukraińskiej społeczności z ambasadorem Wasylem Zwaryczem na czele, Swiatłanie Cichanouskiej – przywódczyni białoruskiej opozycji oraz prezydentowi Litwy, Gitanasowi Nausėdzie. Warto przypomnieć, że w 2019 r. w Wilnie prezydenci Polski i Litwy wspólnie wzięli udział w uroczystościach pogrzebowych uczestników i przywódców powstania styczniowego, których szczątki znaleziono podczas prac archeologicznych na Górze Zamkowej.
Powstanie styczniowe to wspólna historia Polaków, Litwinów, Białorusinów i Ukraińców, którzy walczyli z caratem. W powstaniu wzięło udział ok. 200 tys. osób, ponad 20 tys. zginęło. Represje, które dotknęły ocalałych przy życiu i ich rodziny były niezwykle dotkliwe: konfiskata majątku, zsyłki na Sybir, prześladowania.
***
Tomasz Łysiak: Manifestacje patriotyczno-religijne 1861 roku. Preludium Powstania Styczniowego
Powstanie Styczniowe ma swoich apologetów i krytyków. Józef Piłsudski gloryfikował czyn powstańczy i na jego sile duchowej opierał formowanie młodego żołnierza polskiego, ale też poddawał go krytyce, nie po to, by potępiać, lecz by czerpiąc z tego, co piękne i silne, wyciągać wnioski z jego błędów.
Zastanawiając się nad przyczynami wybuchu styczniowej insurekcji, trzeba wspomnieć o polityce polskich stronnictw tego okresu (których było więcej niż zwyczajowo opisywani „czerwoni” i „biali”), ale także uwzględnić szerszą perspektywę europejską – choćby ruchy rewolucyjne w Rosji czy zwycięstwa Giuseppe Garibaldiego w jednoczących się Włoszech. Należy również wziąć pod uwagę gwałtowny przebieg zdarzeń z lat 1862 i 1863, wraz z zarządzoną branką do carskiego wojska i automatyczną reakcją rodzin nią dotkniętych. Wymuszony, przedwczesny wybuch Powstania Styczniowego, owo „przecięcie wrzodu” – jak mówił margrabia Aleksander Wielopolski – to także wynik ciągle zaostrzanej, represyjnej polityki, którą zaborca prowadził w stosunku do pragnących wolności Polaków.
Nie sposób poddawać krytyce wybuchu powstania bez przypomnienia wydarzeń, które z Polski bitej batem, mordowanej, więzionej w Cytadeli Warszawskiej, wywożonej na Sybir uczyniły kipiący kocioł. Krew setek bezbronnych ludzi mordowanych w stolicy nie znikała z pamięci tak szybko, jak ta pospiesznie zmywana z warszawskiego bruku.
Okres warszawskich manifestacji patriotyczno-religijnych w 1861 r., zakończonych wprowadzeniem stanu wojennego i zamknięciem kościołów, był preludium powstania. Gdyby szukać chwil, w których zaczęło się ono rodzić, trzeba by sięgnąć do roku 1860.
Rok 1860
Gdy w maju 1856 r. do Warszawy przyjechał po raz pierwszy nowy car – Aleksander II – wszyscy oczekiwali, że będzie dla Polski łaskawy, że zacznie się jakaś nowa era, że i u nas echa „odwilży posewastopolskiej” odezwą się poszerzeniem swobód i przyznaniem z dawna obiecanych wolności. Entuzjazm zgasł bardzo szybko. Błękitnooki monarcha nie cackał się ze swoimi podwładnymi i z miejsca dał im wykładnię tego, jak widzi swoje rządy w Polsce: „Point de rêveries, messieurs, point de rêveries” („Żadnych marzeń, panowie, żadnych marzeń”) – powiedział i dodał: „To, co zrobił mój ojciec, dobrze zrobił i ja to utrzymam”.
Carska wizja „utrzymania dawnego kursu” spotkała się z reakcją młodego polskiego pokolenia. To ono właśnie – studenci Szkoły Sztuk Pięknych i Akademii Medyko-Chirurgicznej (uniwersytet był wówczas zamknięty) czy uczniowie Gimnazjum Realnego – coraz śmielej manifestowało polskiego wolnego ducha.
Cztery lata po wizycie cara Aleksandra w stolicy Królestwa Polskiego nastąpiły kolejne zdarzenia, które wzbierały i pulsowały jak wewnętrzna mickiewiczowska lawa. Po nich miała nadejść ostra, brutalna reakcja władzy.
Najpierw w czerwcu 1860 r. odbył się pogrzeb generałowej Katarzyny Sowińskiej, wdowy po legendarnym dowódcy Powstania Listopadowego. Jej trumnę młodzież niosła na swoich barkach aż na Powązki. W trakcie pochodu żałobnego zaczęto śpiewać pieśni patriotyczne. Na cmentarzu ogołocono z listków krzewy wokół grobu, gdyż każdy chciał mieć pamiątkę po tym wydarzeniu.
Mocnym akcentem związanym z oporem wobec zaborcy były akcje „małego sabotażu” podczas październikowego „zjazdu trzech cesarzy”, gdy do Warszawy przybyli monarchowie państw zaborczych. W mieście wrzało. Na spektaklu w Teatrze Wielkim ktoś wylał cuchnącą ciecz; na plakatach zapowiadających spektakl Dwaj złodzieje warszawscy chłopcy zamazywali słowo „dwaj” i pisali „trzej”.
Ale najbardziej spektakularne okazały się obchody trzydziestej rocznicy wybuchu Powstania Listopadowego. Na warszawskim Lesznie – pod kościołem karmelickim, w którego klasztornych budynkach w okresie insurekcji 1830 r. mieściło się carskie więzienie – 29 listopada 1860 r. zgromadził się ogromny tłum. Ludzie przynieśli świeczki, które rozstawili u stóp figury Matki Bożej (notabene przetrwała ona światowe zawieruchy, zniszczenie Warszawy i nawet przesunięcie kościoła w latach powojennych – z tyłu na podstawie jest wyryty rok 1859). W rękach trzymano portrety Tadeusza Kościuszki i Jana Kilińskiego. W tłumie warszawiaków pojawiła się zorganizowana grupa młodzieży akademickiej, której przewodził Karol Nowakowski, student Szkoły Sztuk Pięknych. Jego koledzy rozdali zgromadzonym kartki ze słowami pieśni patriotycznych, a on sam zaintonował Boże, coś Polskę Alojzego Felińskiego, ale ze zmienionym tekstem – w miejsce „cara” wstawiono „ojczyznę”. Tak pierwszy raz odśpiewano „Ojczyznę, wolność racz nam wrócić Panie”. Potem nad głowami poniosły się jeszcze Mazurek Dąbrowskiego i Z dymem pożarów.
Ciągle śpiewając, tłum ruszył w stronę Starego Miasta. Rosjanie obserwowali pochód, ale nie interweniowali. Można zaryzykować stwierdzenie, że była to chwila, w której zaczął się tlić płomień wolności. Okazało się bowiem, że pokojowa manifestacja religijna, modlitwa połączona ze śpiewem, stanowi dla Moskali kłopot. Nie wiedzieli, jak postąpić z czymś, co nie było agresywnym sprzeciwem czy zbrojną demonstracją. Szybko się jednak zorientowali, że jest to równie niebezpieczna forma oporu. Następne manifestacje postanowiono stłumić. I to przy użyciu siły.
Tekst pochodzi z numeru 11/2017 „Biuletynu IPN”
Źródło: Instytut Pamięci Narodowej (ipn.gov.pl)
Ilustracja: Artur Grottger – Bitwa, grafika z cyklu Polonia 1863. Fot. wikimedia commons/domena publiczna