O trudnych relacjach polsko – ukraińskich pisze dr Marian Apostoł
Wielokrotnie zastanawiałem się nad relacjami polsko – ukraińskimi. Wiele przeprowadziłem rozmów z kolegami i politykami z Ukrainy. W ostatnich latach emocje przysłoniły fakty historyczne i drogi pojednania powoli się rozchodzą, chociaż wola współpracy z nowym państwem ukraińskim jest duża. Polska i Ukraina to dwa narody o ogromnym potencjale. Wie o tym Rosja, wiedza i Niemcy. Jednak na Ukrainie dzieje się coś dziwnego i tę aktywność polityczną chciałbym, przynajmniej ogólnie, przeanalizować i zachęcić do rzetelnej debaty. Ukraina obecna to uznane międzynarodowo państwo europejskie. Oczywiście nie możemy Ukraińców pouczać ani dawać im rad, ale możemy się zastanawiać i rozważać w sposób uczciwy o tym, co dzieje się za nasza wschodnia granicą. Mamy nawet taki obowiązek. Oni też pilnie patrzą na to, co dzieje się u nas.
Piszę jako czynny obserwator naszego europejskiego życia, do którego Ukraina pretenduje, ale przede wszystkim jako obywatel Rzeczpospolitej, której Ukraina jest niezwykle ważnym sąsiadem. Z niepokojem przyjmuję coraz liczniejsze informacje o rozwijającej się tam ideologii gloryfikującej pewne organizacje, które my, Polacy, ale też inne narody, uważamy za przestępcze. Kilkanaście lat temu słabe jeszcze nacjonalistyczne organizacje ukraińskie, były „folklorem” politycznej sceny tego państwa. Większość polityków uważała, że te ekstremalne organizacje są marginalne i nie stanowią żadnego zagrożenia dla rozwoju nowego państwa ani dla jego sąsiadów. Aczkolwiek pamiętam, kiedy byłem radnym krakowskim na przełomie wieków, jak nacjonalistyczni radni lwowscy skutecznie blokowali renowację Cmentarza Orląt. Młodzież, która wychodziła na ulice ze sztandarami OUN czy UPA, traktowano pobłażliwie. Dzisiaj ideologia banderowska jest oficjalną racją stanu narodu ukraińskiego. Oficjalną, zatwierdzoną przez prawo, ba! nawet objętą sankcją karną za podważanie tego faktu. To swoiste kuriozum prawne, gdyż w przypadku jakiejkolwiek formy krytyki czy badania np. Zbrodni Wołyńskiej, ukraińskie sądy mogą wszczynać procedurę karną. Konsekwencje prawne są przewidziane dla mieszkańców Ukrainy, ale też dla cudzoziemców, którzy będą poważać zasadność działań OUN –UPA w ich walkach o suwerenną Ukrainę. Sankcje te skutecznie uzasadniają działalność i ideologię UPA. Budzą lęk każdego obywatela, który chociażby chciał poznać prawdę. Trzeba się wykazać wielką odwagą, aby mówić otwarcie o zbrodniach UPA. Posłowie Ukrainy w poszukiwaniu tożsamości młodego państwa zapędzają swój kraj na bagniste tereny nierozsądku i konfliktów, z których trudno będzie wyjść.
W zeszłym roku Verkhowna Rada Ukrainy przyjęła uchwałę „ws. ludobójstwa narodu ukraińskiego w XIII w. popełnionego przez przestępczy reżim Imperium mongolskiego Batu Chana”. Ukraina domagała się odszkodowań za wyrządzone jej wtedy straty oraz „wzywa społeczność międzynarodową do nałożenia sankcji na Mongolię, jako na państwo agresora”. Churał, parlament mongolski, odpowiedział, „że świat nigdy nie słyszał o żadnej ukrainskiej nacji w tamtym czasie, zaś miliony Ukraińców, którzy zginęli w XIII w. to owoc chorej fantazji ukraińskich deputowanych”. Nie będę zdziwiony, jeśli posłowie ukraińscy wyślą list na Wawel z żądaniami, aby król Jan Kazimierz wypłacił odszkodowanie za zniszczenie sotni kozackich pod Beresteczkiem.
Ale to nie jest śmieszne, Rada Najwyższa Ukrainy poważnie bierze swoje zobowiązania prawne. Prezydent je podpisuje, naród musi za nimi podążać. Dlatego odżywają wszystkie resentymenty nacjonalistyczne i budzą się demony nienawiści, które pożerały dziesiątki tysięcy niewinnych ludzi. Ingerencja Rosji na Krymie pobudziła jeszcze te emocje.
Nie podważamy praw narodów do poszukiwania swojej suwerenności i budowania państwowości, ale to musi być czynione na gruncie prawa międzynarodowego. Wydawało się, że podczas rewolucji na kijowskim Majdanie Ukraińcy odzyskali godność i europejskość. Jednak elity państwa zeszły na dziwne bezdroża. Dwa lata temu, w kwietniu 2015 r., Rada Najwyższa Ukrainy przyjęła ustawę o nadaniu statusu kombatantów wszystkim uczestnikom walk o niepodległość Ukrainy, w tym członkom Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA). Projekt wniósł syn komendanta UPA Jurij Suchewycz, co oznacza kontynuację polityczną i ideologiczną groźnego nacjonalizmu ukraińskiego. Prezydent Petro Poroszenko podpisał ustawę. Dawni członkowie UPA i innych organizacji militarnych zostali uznani za bohaterów narodowych Ukrainy. Zaś dzień 14 października, rocznica powstania UPA, również na mocy podpisu prezydenta, został uznany za święto państwowe na Ukrainie. Członkowie UPA, „bojownicy za wolność”, zostali uhonorowani. Polska oficjalnie nie zareagowała, protestował tylko PSL i oczywiście wszystkie organizacje kresowe. Żyją jeszcze osoby, które pamiętają „bohaterską walkę” ukraińskich „bojowników za wolność”. Bojownicy OUN i UPA prowadzili na szeroką skalę działania ekstremistyczne, eliminując fizycznie ludność polską, żydowską, ormiańską, rosyjską a nawet własną, jeśli ktoś spośród niej próbował bronić sąsiadów czy członków rodziny. Należy zaznaczyć, że akcje te prowadzone były ze szczególnym okrucieństwem. Znane są i udokumentowane liczne zbrodnie OUN i UPA, głównie na społeczności polskiej Kresów Wschodnich II Rzeczpospolitej. Badania dotyczące tego okresu historii przytaczają liczby od 100 do nawet 200 tys. zamordowanych mieszkańców tych ziem. Upowcy spalili i zrównali z ziemią setki wiosek i chutorów, tępiąc bezlitośnie żywioł polski, co wpisuje się całkowicie w prawne międzynarodowe pojęcie ludobójstwa (génocide). Przyjmujemy jego definicję prawną opracowaną przez Dr. Rafała Lemkina w latach 40. tych XX w. Był on głównym twórcą traktatu międzynarodowego „Konwencja o zapobieganiu i karaniu zbrodni ludobójstwa”, przyjętego przez Zgromadzenie Ogólne ONZ 9 grudnia 1948 r. Większość państw świata, w tym Ukraina, ratyfikowała tę konwencję. Jej zapisy są traktowane dzisiaj jako „ius cogens”, czyli takie, od których nie może być odwrotu. Innym słowem nie podlegają przedawnieniu. Większość krajów świata wpisała je także do swoich kodeksów karnych. Przestępstwa te są objęte sankcją ścigania przez prawo.
Szanujące się państwo prawa karze przestępców, Ukraina ich nagradza. Parlament i rząd ukraiński sankcjonują zbrodnicze działania swoich byłych organizacji polityczno-militarnych. Zbrodnia, w tym przypadku stosowana masowo, nie usprawiedliwia celów politycznych, a wręcz jest hańbą w kraju chrześcijańskim. Szukając swojej tożsamości, Ukraina buduje fundament swojej państwowości na fałszywych podstawach, dlatego całe państwo się chwieje. Nie jest to chrześcijański fundament cywilizacji łacińskiej, do której Ukraina chce dołączyć.
Promując zbrodniczą banderowską ideologię, Ukraina idzie niebezpieczną drogą. Wskazuje kierunek rozwoju swoim młodym pokoleniom. Mieliśmy nadzieję, że stare sentymenty zbrodniczych formacji zejdą do grobu wraz z ich uczestnikami. Ale nie, oto ukraiński „proeuropejski” rząd wydaje „narodowo-patriotyczną strategię wychowania dzieci i młodzieży” promującą „ideały wolności, jedności i państwowości oddziedziczone z czasów książęcych, ukraińskich kozaków (tych, których sotnie w bestialski sposób męczyły ludność i pojmanych żołnierzy; przykładem jest męczeństwo kapłana św. Andrzeja Boboli), ukraińskich strzelców siczowych, (….) oddziałów Siczy Zakarpackiej oraz Ukraińskiej Powstańczej Armii”. Prezydent podpisał ten dokument. Jeśli działalność UPA ma być wzorcem kształtującym świadomość obywatelską młodych Ukraińców, to należy się obawiać poważnych kłopotów. Na mecze piłkarskie Euro, kibice ukraińscy przychodzili z flagami Bandery. Pokazują światu swoje przywiązania i swoją drogę. Dla nas jest to znak ostrzegawczy. Strona polska powinna głośno o tym mówić. Nie można milczeć, bo szkodzimy sobie, ale też samym Ukraińcom. Trudne okresy historii trzeba wspólnie analizować, opierając się na faktach. Dopiero po dokonaniu rachunku sumienia można tworzyć wzorce i normy wychowania. Prezydent Poroszenko, podpisując strategię wychowania dzieci i młodzieży opartą na honorowaniu zbrodniczych działań, robi krzywdę swojemu narodowi i Ukrainie. Świat cywilizacji zachodniej nie przyjmie takiego państwa do swojego grona. A Rosja, domyślam się, na pewno się także do tego przyczyni.
Prezydent Poroszenko, którego nazwisko widnieje na tzw. Panama Papers Lists, zamiast efektywnej polityki gospodarczej prowadzi propagandową megalomanię historyczną. W maju 2017 roku oświadczył uroczyście, że Ukraina przyczyniła się do zwycięstwa nad Niemcami, w czym pomogła Ukraińska Powstańcza Armia.
Powinniśmy poprosić o listę bitew stoczonych przez bojowników UPA. Kogo i jakie ziemie wyzwolili gieroje z UPA? Owszem, „wyzwolili” dużą część Ukrainy od ludności polskiej, żydowskiej, ormiańskiej, rosyjskiej, węgierskiej, słowackiej etc., przejmując jej dobytek i mordując w okrutny sposób. Piekło na ziemi zgotowali ludności polskiej, zwłaszcza w niedzielę 11 lipca 1943 roku, kiedy większość osób była w kościołach. Wtedy właśnie „bohaterskie” oddziały UPA napadły na ok. 150 polskich miejscowości w różnych powiatach. To była zorganizowana akcja. Ludność cywilną palono w kościołach i mordowano w bestialski sposób. Podczas tej „krwawej niedzieli” i później, jak pisał B. Wusenko (Wydział Polityczny UPA): „naród ukraiński wstąpił na drogę zdecydowanej rozprawy zbrojnej z cudzoziemcami i nie zejdzie z niej, dopóki ostatniego cudzoziemca nie przepędzi do jego kraju albo do mogiły”. Mieszkańcy polscy nie mieli dokąd uciekać, a poza tym byli u siebie, gospodarzyli na tej ziemi często od kilku stuleci. Nie byli cudzoziemcami. Gośćmi nieproszonymi były na tym terenie wojska sowieckie i niemieckie.
Celem ataków UPA nie były obiekty wojskowe czy administracyjne polskiego „państwa okupacyjnego”, gdyż to państwo w tym czasie samo było ofiarą okupacji hitlerowskich Niemiec i stalinowskiej Rosji. Celem UPA była ludność cywilna: chłopi, osadnicy wojskowi czy inteligencja.
Gdyby nie było wojny albo gdyby po wojnie granice państwa polskiego zostały przywrócone na tereny Wołynia i zachodniej Ukrainy, ci ludzie odpowiedzieliby wg. polskiego Kodeksu Karnego, gdyż byli obywatelami Rzeczpospolitej a dopuścili się zbrodni na swoich współmieszkańcach.
Ukraińcy, jak każdy naród mieli prawo do stanowienia o sobie i o swoim państwie, ale drogą do tego celu są cywilizacyjne normy prawne: pertraktacje, dialog, naciski polityczne, nawet powstania zbrojne, ale skierowane w siły wojskowe, ale nigdy czystki etniczne i religijne.
Niestety hierarchia Kościołów greckokatolickiego i prawosławnego, zamiast stać na straży przykazania „Nie zabijaj”, milczała lub nawet wspierała zbrodniczy program OUN. Uniwersalny Dekalog, przyjęty praz Kościół chrześcijański, został zamieniony na szatański „Dekalog ukraińskiego nacjonalisty” Doncowa, wzywający do zemsty i zbrodni. Znane są przypadki aktów „poświęcania” noży, sierpów, kos i siekier przez prawosławnych i greckokatolickich duchownych do mordowania Lachów. Ukraińscy chłopi później „poświęcili” krwawo te narzędzia na swoich sąsiadach.
Metropolita Szeptycki uznał rząd J. Stećki powołany przez banderowców, którego celem było powstanie niepodległego państwa ukraińskiego przy pomocy Niemiec. Jawnie też deklarował poparcie dla III Rzeszy. Niemcy jednak nie były tym zainteresowane.
U boku armii niemieckiej powstały ukraińskie bataliony: „Nachtigal” i „ Roland”, które „wsławiły się” mordowaniem Żydów na Kresach Wschodnich oraz masakrowaniem cywilnej ludności Lwowa. Stepan Bandera i Roman Szuchewych, bohaterowie Ukrainy, byli organizatorami tych jednostek. Batalionami dowodzili Niemcy, ale Ukraińcy byli ich zastępcami. Szuchewych był zastępcą w batalonie „Nachtigal”, Bandera zaś wydawał rozkazy z Krakowa a później z Niemiec.
Legion ukraińskich nacjonalistów, sformowany przez niemiecką Abwehrę, już we wrześniu 1939 r. uczestniczył w napaści na Polskę. Ukraińska Armia Narodowa, mimo że utworzona późno, walczyła po niemieckiej stronie do końca wojny. Dywizja SS Galizien współpracowała z UPA i została po niej zła sława. Natomiast Ukraiński Legion Samoobrony, zwany Legionem wołyńskim, dokonywał masowych mordów na Wołyniu, a później w 1944 r. na warszawskim Czerniakowie. W wielu miastach np. Drohiczyn, Kobryń, Brześć, Pińsk, obok garnizonów niemieckich stacjonowali Kozacy (w formacji zbrojnej). W Pińsku obok „batalionu wojska niemieckiego było tyleż kozaków” (Raport Jana Piwnika – „Ponurego”). To tylko niektóre dokonania ukraińskich jednostek w „wyzwalaniu” Europy.
Jaka jest logika ustawy parlamentu ukraińskiego? Komunizm i nazizm zostały uznane za przestępcze. Ustawa zakazuje propagowania oraz używania znaków i symboli tych ideologii. Tymczasem członkowie UPA, Stepan Bandera i jego zwolennicy współpracowali i walczyli po stronie niemieckiej. OUN była finansowana przez Niemcy hitlerowskie i przez Litwę. Zatem zgodnie z ustawą propagowanie OUN i UPA powinno być objęte zakazem. Jednak członkowie tych organizacji są bohaterami narodowymi. Ich czerwono-czarne znaki są objęte ochroną prawną państwa. To sprzeczność prawna i moralna. Takie decyzje zatruwają duszę Ukrainy. Natomiast zbrodnicza ideologia nacjonalistów ukraińskich, w myśl której „bojownik nie powinien wahać sie zabić swego ojca, brata, najlepszego kolegi, jeżeli otrzyma taki rozkaz” (program OUN z 1935 r.), wepchnęła tych ludzi w prymitywną gorączkę pogańską, przeciwną etyce chrześcijaskiej, w ktorej Ruś przecież trwała od 1000 lat. Dla nacjonalistów ukraińskich wrogami byli wszyscy nie Ukraińcy, ale też Ukraińcy niepodzielający ich ideologii oraz całe narody ościenne.
Verkhovna Rada przyjmuje ustawy, które nie idą w zgodzie z prawem międzynarodowym. Honorując morderców wojennych z czasów II Wojny Światowej, pozostaje w konflikcie z decyzją Zgromadzenia Ogólnego ONZ, która mówi: „Wszyscy zbrodniarze wojenni z okresu II Wojny Światowej podlegają wykrywaniu, aresztowaniu i osądzeniu. Nie obejmuje ich przedawnienie (…) ani prawo azylu”. Zbrodniarze UPA nie są wolni od tej litery prawa międzynarodowego. Dotyczy to również Międzynarodowego Prawa Humanitarnego, którego fundamentalnymi umowami są Konwencje Haskie z 1899 i z 1907 r., o których „założyciele” państwa ukraińskiego powinni wiedzieć. A jeśli nie wiedzieli, to powinni przestrzegać norm o charakterze zwyczaju międzynarodowego. To jedno ze źródeł prawa, odwołuje się również do zasady odpowiedzialności międzynarodowej i norm bezwzględnie obowiązujących całą społeczność ludzką (ius cogens). Nie trzymali się żadnych norm, ani zwyczajowych ani boskich, dlatego ich działania przybrały formę zwyrodnienia.
Jeśli dzisiaj historycy ukraińscy twierdzą, nawet szef ukraińskiego IPN, że UPA i Ukraina (nie było wtedy takiego państwa uznanego przez prawo międzynarodowe) była w konflikcie z Polską (która była pod okupacją dwóch państw) lub narodem polskim, to na jakim podłożu prawnym lub moralnym? Chcąc wykorzystać sytuację, sprzymierzyli się z nazistami a wcześniej z bolszewikami. Jeśli Ukraińcy chcieli utworzyć swoje państwo, a państwo musi być odpowiedzialne za tworzenie i wdrażanie norm prawnych, w tym norm Prawa Humanitarnego, to nie mogą powiedzieć, że one ich nie obowiązywały albo teraz nie obowiązują, bo takie państwo staje się państwem piratów.
Fundamentalną zasadą Międzynarodowego Prawa Humanitarnego, zawartą w konwencjach, jest ta, że strony konfliktu zbrojnego muszą w każdym momencie odróżniać siły zbrojne od ludności cywilnej, której nie można atakować. Ataki zbrojne mogą być kierowane tylko na cele wojskowe. Ranni i chorzy muszą być objęci opieką przez stronę, która kontroluje dany teren. Niedozwolone jest zabijanie przeciwnika, który nie może już brać udziału w walce, jeńcom należy się poszanowanie życia, etc.
Ukraina w tamtym czasie nie spełniała warunków klasycznej definicji państwa wg. Georga Jellinka (tzw. trójelementowa teoria państwa: terytorium, społeczeństwo i suwerenna władza, która w razie konfliktu stanie w obronie ludności). Tym bardziej nie spełniała prawnych kryteriów państwowości przyjętych na mocy Konwencji w Montewideo w grudniu 1933 r. Zatem Ukraina jako obszar geograficzny, prawnie nie mogła być z nikim w wojnie. Nie mogła wypowiedzieć innemu państwu wojny, gdyż sama nie była państwem. Ale mogła przy pomocy swoich organizacji zbrojnych, mimo ze na jej terytorium stacjonowało okupacyjne wojsko niemieckie, bez żadnego wypowiedzenia wojny zaatakować, napaść na ludność etnicznie lub religijnie inną od swojej nacji. I Ukraińcy to zrobili. Na państwo polskie, jego wojsko i administracje nie mogli napaść, gdyż Polska fizycznie była pod obcą okupacją. Napadli zatem na ludność cywilną. To była agresja, ale nie jak państwo na państwo, według definicji agresji ( lac. aggressio – napaść, natarcie), ale jako organizacje zbrojne jednego narodu na swoich sąsiadów innej narodowości, żyjących na jednym terytorium. Ludność polska, żydowska, ormiańska, węgierska i inne, cierpiąc ciężkie okupacje sowieckie i niemieckie, nie była w żadnym stopniu w stanie jakiejkolwiek wojny z narodem ukraińskim. Ideolodzy ukraińscy oraz ich organizacje militarne zdecydowały się na czystkę etniczną, jako środek do celu, którym miała być wolna Ukraina dla samych Ukraińców. To byli ideolodzy państwa, na których dzisiejsza władza się powołuje. Powinni zatem wiedzieć, że w 1928 roku w Paryżu została podpisana wielostronna Umowa międzynarodowa, tzw. Pakt Brianda – Kellogga o wyrzeczeniu się wojny i agresji jako „narzędzia polityki narodowej”. Umowa ta obowiązywała prawie wszystkie istniejące wtedy kraje. Pakt oznaczał, ze wojna agresywna stała się w relacjach międzynarodowych, ale tez społecznych nielegalna. Ten zakaz, czyli norma ius cogens, jest także dzisiaj fundamentem prawnym ONZ. Agresor powinien być potępiany przez wspólnotę międzynarodową i powinien płacić odszkodowania. Regulował to już Traktat Wersalski po I wojnie światowej ( art. 232 w stosunku do napadniętej Belgii). Oczywiście napadnięty ma prawo do prowadzenie wojny obronnej. Należy pamiętać, że w latach szczególnie tragicznych, 1942 – 1943, cala Polska i cala Ukraina były pod niemiecką okupacją. Polskie Państwo Podziemne miało małe możliwości ochrony ludności polskiej, chociaż podejmowało takie próby i być może mogło zrobić więcej. W tamtym czasie właśnie, rozbestwione oddziały ukraińskich nacjonalistów dokonywały Rzezi Wołyńskiej. Czyniły to pod bokiem stacjonujących wojsk niemieckich. W wielu przypadkach ludność polska uciekała do Niemców pod ochronę. Teoretycznie według zasady okupacji wojskowej zgodnie z Konwencja Haska IV z 1907 roku, to Niemcy mieli obowiązek utrzymania porządku na terenie okupowanym. Konwencja ta dotycząca praw i zwyczajów wojny lądowej w rozdziale III, O władzy wojennej na terytorium państwa nieprzyjacielskiego, w art. 43 mówi że „okupant, tenże poweźmie wszystkie w jego mocy środki, celem przywrócenia i zapewnienia, o ile to możliwe, porządku i życia społecznego, przestrzegając… prawa obowiązujące w tym kraju”. Niemcy tego nie zrobili.
Aktualnie Konwencja Genewska z 1949 r. nakłada na państwa zobowiązanie do przestrzegania przepisów Konwencji Haskich we wszystkich okolicznościach. Kraje cywilizowane powołały do życia Międzynarodowy Trybunał Karny, którego celem jest egzekwowanie wszelkich naruszeń Międzynarodowego Prawa Humanitarnego. Trybunał ten jest też odpowiedzialny za sądzenie osób fizycznych winnych zbrodni wojennych.
Trzeba się zastanowić nad charakterem „konfliktu” polsko-ukraińskiego. Trwa on od czasów powstania Chmielnickiego. Tak to rozumiał ówczesny poeta: „Ja widzę jakąś pomstę i skaranie Boże./ Dokazujesz swej złości. nieszczesny Kozaku,/Czegoś nigdy nie cierpiał w swej ziemi, Polaku./ Zgwałcił Rusin kościoły, o śmiałość przeklęta,/ pomordował kapłany, zdeptał sakramenta./ Fortece, grody, dwory szlacheckie posiadła/ zapalczywość piekielna przez Kozaki zjadła./ Krew lacką rozlewali, połomawszy szranki/ wstydu, bezbożny naród, gwałcili szlachcianki./ Bez braku zabijali w pień Lachowe plemię,/ niewinną krwią niestety oblewali ziemię./ Rzezali zakonniki i Bogu oddane Panny…” ( Jan Karol Dachnowski, 1648). W tamtym okresie historii król, jeśli mógł, wysyłał wojsko na ratunek mieszkańcom dalekich Kresów. W latach okupacji niemieckiej i radzieckiej, nie było wojska polskiego, które mogłoby powstrzymać barbarzyństwo nacjonalistów. Ludność cywilna, w przeważającej części chłopi polscy, była ofiarą zorganizowanych mordów.
Jeśli państwo ukraińskie powołuje się na tradycje bojowników OUN i UPA „walczących” o Samoistną Ukrainę, to musi, zgodnie z prawem międzynarodowym, wziąć odpowiedzialność za ich barbarzyńskie zachowania. Żyją jeszcze świadkowie tych wydarzeń. Ofiarom jesteśmy winni pamięć, zapomniawszy zemsty. Te zbrodnie to wielka przestroga dla ludzkości, zwłaszcza dla nas i narodu ukraińskiego, który dźwiga ciężkie sumienie tych wydarzeń.
Ceną za przyjaźń z Ukrainą nie może być zapomnienie ani zlekceważenie tego ludobójstwa. Byłaby to fałszywa cena. Jeśli my zapomnimy, to utwierdzimy naród ukraiński w przekonaniu, że wybrał właściwą drogę czystek etnicznych i religijnych, i z niej nie zejdzie. Tym bardziej, że ideologia nacjonalistyczna rozpala się na całej Ukrainie. Jeśli my zlekceważymy prawdę i pamięć o naszych rodakach, Ukraińcy zlekceważą nas. Za chwilę mogą się domagać naszych ziem aż „po San”, jak mają to wypisane w swoim hymnie. Hymn – świętość, znak honoru narodu, słuchamy go stojąc na baczność.
Dlatego należy głośno wołać o opamiętanie. Dla nas, żeby pamiętać i przypominać, i dla narodu ukraińskiego, żeby zszedł z drogi ideologii nacjonalistycznej.
Ukraina powinna wypracować nową koncepcję państwa. 25 lat istnienia młodego państwa, młodego narodu europejskiego, pokazało, że w dobie ogólnego kryzysu wartości nie wytworzyło ono godnej siebie tożsamości. Myślę, że prawdopodobnie, dlatego, iż nie sięgnęło do źródła chrztu Włodzimierza Wielkiego z X w. Zamiast na uniwersalnej wizji człowieka Ukraina oparła się na narodowej koncepcji człowieka – okrutnego bojownika, nakreślonej przez zwyrodniałych ideologów etnicznej czystości. Ostatecznie koncepcja „wyzwolicieli” od innych ( Polaków, Węgrów, Słowaków, Rosjan, Żydów, Ormian i sprawiedliwych Ukraińców) nie wpłynęła na powstanie Ukrainskiej Samostijnej Sobornej Derzawy. Ukraina powstała bez rozlewu krwi w sierpniu 1991 r., ale niestety zubożona, o setki tysięcy ludzi, którzy mogliby być dzisiaj jej najlepszymi ambasadorami.
Czystki etniczne pozostawiły pustkę cywilizacyjną w wielu miejscach Ukrainy. Tragedią jest to, że autorom mordów przypisywane są dzisiaj cnoty i sława bohaterów. Trzeba ciągle pamiętać, że fundamentem ideowym tych bohaterów był „Dekalog Ukraińskiego Nacjonalisty”, który każdy członek UPA musiał znać na pamięć. Znać i oczywiście stosować, co prowadziło do dehumanizacji, czyli pozbawienia siebie godności człowieka. Zwłaszcza w pierwotnej wersji dekalogu, p.7: „Nie zawahasz się spełnić największej zbrodni, kiedy tego wymaga dobro sprawy”. Mam nadzieję, że wprowadzając patriotyczną strategię wychowania nowego pokolenia, Verkhovna Rada nie będzie sięgała do nauk tego dekalogu.
Dla dobra obu narodów, w imię właściwego pojednania, trzeba sobie powiedzieć prawdę i wyciągnąć z niej lekcję na dzisiaj i na przyszłość. Tylko prawda gwarantuje dobre i zdrowe relacje między narodami. 22 lipca 2016. Sejm RP przyjął uchwałę o „Rzezi Wołyńskiej”, którą uznał za ludobójstwo. Ukraińcy nie akceptują tego sformułowania, będą pomniejszać i relatywizować rangę tych historycznych wydarzeń, ale muszą ponieść międzynarodowe konsekwencje swoich działań i nauk swoich ideologów, autorów tych wydarzeń, którzy są dzisiaj ich bohaterami narodowymi. Dla utrwalenia swojej tożsamości powinni znaleźć bohaterów, którzy brzydzili sie mordem i zemstą. Wielu jest bowiem sprawiedliwych Ukraińców i to oni powinni być bohaterami Ukrainy. Z pewnością wśród bojowników UPA byli tez przyzwoici Ukraińcy, którzy informowali i chronili współmieszkańców o grożącym im niebezpieczeństwie z narażeniem życia. Mieszkańcy Odessy, dużo wcześniej, w odważny sposób przeprosili naród polski za masakrę wołyńska. Niedawno, bohaterka Ukrainy Nadia Sawczenko również przeprosiła naród polski za czystki etniczne na Wołyniu.
Rzecz w tym, że powinien to uczynić rząd Ukrainy. Powinien potępić zbrodnie i odciąć się od zbrodniczej ideologii. Symboliczne gesty prezydenta Poroszenki w Warszawie pod pomnikiem pomordowanych mieszkańców Kresów, choć są ważnym krokiem do pojednania, nie załatwią sprawy. Oficjalna ideologia Ukrainy ciągle obowiązuje. Dlatego Uchwała sejmowa jest pewnym instrumentem dla elit rządzących na Ukrainie i zaproszeniem do dialogu i pojednania, wszakże pod warunkiem odejścia od ideologii banderowskiej, wrogiej rodzajowi ludzkiemu. To jest konieczność, inaczej zachwiany będzie porządek społeczny i prawo międzynarodowe. Społeczna i moralna sprawiedliwość jest poważnie naruszona, kiedy ofiary zbrodni są zapomniane, a oprawcy cieszą się sławą i przywilejami. To jest niedobry znak dla innych narodów świata, pokazujący, że etniczne i religijne czystki popłacają, przynoszą doraźne korzyści i tworzą fakty dokonane dla jakiejś grupy ludzi czy narodów. W prawie międzynarodowym to przestępstwo przeciw całej ludzkości.
Ukraińcy wybrali swoją rację stanu opartą na etnicznych i religijnych czystkach; będzie ona zawsze zarzewiem konfliktów i sporów szkodzących im samym. Muszą wybrać rację stanu opartą na ochronie życia i na przyjaźni z sąsiadami. Jeśli chcą być narodem wolnym, muszą się zdobyć na odwagę odejścia od gloryfikacji barbarzyństwa. Inaczej nie będzie dobrego pojednania, na czym obu narodom powinno bardzo zależeć, zaś droga do Europy zostanie poważnie zablokowana.
Polską racją stanu powinna być także ochrona wartości życia, utrzymanie pamięci pokoleń i dążenie do przyjaznego współżycia ze wszystkimi sąsiadami, w tym z Ukrainą, co powinno w przyszłości stanowić siłę tej części Europy. Ubolewać należy, że kiedyś, w XVII, XVIII w. nie doszło do przekształcenia Rzeczpospolitej Obojga Narodów w Rzeczpospolitą Trojga Narodów, z włączeniem Ukrainy pod znakiem św. Michała Archanioła. Zamierzał to uczynić również Józef Piłsudski, ale się nie udało.
Tymczasem Polska jest adwokatem Ukrainy w UE, pomaga jej materialnie, zatrudnia u siebie setki tysięcy Ukraińców, którzy często podejmują najtrudniejsze prace, niestety nie zawsze dobrze opłacane, lecz to jest ich wolny wybór, choć niektórzy mogą mieć poczucie krzywdy społecznej. Jednak większość z nich to ludzie młodzi, którzy mają perspektywy i w Polsce mogą się rozwijać zawodowo i naukowo. To oni mogą być nowymi ambasadorami pokoju i przyjaźni. Polska powinna, jeśli to możliwe, zwiększyć liczbę stypendiów dla studentów i naukowców z Ukrainy, zwłaszcza przy opracowywaniu wspólnych projektów.
Dialog powinien być utrzymany, gwarantuje bowiem debatę trudną ale z możliwością porozumienia. Dialog na różnych poziomach społecznych i politycznych.
Uważam, że powinna zostać powołana specjalna parlamentarna polsko – ukraińska komisja ds. dialogu i rozwiązywania spraw spornych i współpracy, zrzeszająca posłów ze wszystkich ugrupowań politycznych. Do tej komisji proponuję zaprosić również posłów z Delegacji UE – Ukraina Parlamentu Europejskiego, przynajmniej na niektóre posiedzenia.
Niezależnie od prac historyków obu narodów powinny się regularnie spotykać specjalne zespoły rządowe obu narodów w celu wypracowania sprawiedliwego kompromisu oraz rzetelnej współpracy.
Ukraina szuka swojej podmiotowości, może ją znaleźć w kulturze i jakości swojej pracy oraz w duchowości, do której powoli powraca. Kościół i Cerkiew mają ogromną rolę do spełnienia właśnie w dziedzinie wzajemnego pojednania. Mogą budować jedność i umacniać wiarę wśród wielu narodów zamieszkujących Ukrainę, co jest odwrotnością tego, co znów proponuje ideologia banderowska, prowadząc do segregacji rasowej i wojny. Ukraina musi wybierać między cywilizacją śmierci i cywilizacją życia. Wielu prawych i sprawiedliwych Ukraińców to rozumie.
Ruś Kijowska przyjęła wiarę w obrządku greckim z Bizancjum, ale poprzez ten akt weszła w orbitę państw europejskich, do której ciągle aspiruje. W cerkwi św. Andrzeja Apostoła w Kijowie utrzymuje się wiara, że ten wielki apostoł nieustannie prosi Boga o opiekę nad miastem.
Wierzę, że św. Andrzej, pierwszy wybrany do grona Dwunastu, ma moc odnowić duszę narodu ukraińskiego i będzie go prowadził drogą przyjaźni ze wszystkimi narodami z nim sąsiadującymi a zwłaszcza z Polską.
dr Marian Apostoł
T.Z.
Bardzo rozważna polemika. Szczególnie że sprawa jest ciągle aktualna. Wciąż ponad 90 procent ofiar rzezi wołyńskiej nie ma miejsc pochówków, bo strona ukraińska zablokowała ekshumacje. W takiej atmosferze trudno mówić o możliwości pojednania między narodami.
pl-lt
Krys napisał: Nie ma polskiej polityki wschodniej
niestety trzeba się zgodzić że szczególnie w tematyce kresowej władze rp. poruszają się wyjątkowo niezgrabnie, ze szkodą dla polskiego interesu i dziedzictwa
Maryla
Przeczytałam z zaciekawieniem. Mało gdzie są takie publikacje, oparte na faktach i wierne prawdzie.
Bart
Aż dziwne że ktoś potrafi o relacjach z Ukraina pisać tak precyzyjnie, w oparciu o bogata faktografię, bez nadmiernego emocjonowania się – lektura godna polecenia!
Rydel
Ciekawa i pogłębiona analiza tego jakże aktualnego i trudnego tematu. Warto było poczytać i przy okazji poznać niektóre informacje, które na co dzień się nie przebijają w dyskusji.
Tadeusz
Czy rządzący Polską przejrzą na oczy i dostrzegą odradzający się banderyzm? Udawanie, że nie ma żadnego problemu, to nie jest żadne rozwiązanie. A na dłuższą metę może się okazać bardzo kosztowne.
Piotr Stefański
Aktywiści Drużyn Narodowych – milicji utworzonej przez skrajnie nacjonalistyczną partię Korpus Narodowy, polityczne ramię pułku Azow, chcą patrolować Cmentarz Obrońców Lwowa (popularny Cmentarz Orląt). Jak powiedzieli w piątek na konferencji prasowej we Lwowie, zaproponowali to dyrekcji cmentarza i policji. – pisze portal zaxid.net.
Jan
Ukraina obrała niebezpieczną drogę, trudno przewidzieć dokąd ją to doprowadzi. Ale raczej na pewno nie do Europy.
Grzegorz
Oparcie się na etnicznych i religijnych czystkach zawsze będzie zarzewiem konfliktów. Ukraina sama zapędziła się do rogu i nie ma pomysłu jak się z tego wyplątać. A zresztą chyba nawet nie chce.
Krys
Nie ma polskiej polityki wschodniej. Rozpychają się tam zwolennicy doktryny giedroyciowskiej, która miała sens kilkadziesiąt lat temu, w innej rzeczywistości politycznej, ale nie dzisiaj. Strach patrzeć na spustoszenie, jakie dla Kresów stanowią rządy po 89. roku. Teraz niestety wcale nie jest łatwiej, bo Zjedn. Prawica kontynuuje demontaż polskości na Kresach rozpoczęty przez postkomunistów, nieboszczkę Unię Wolności i jej spuściznę zwaną Platformą. Smutno patrzeć na to wszystko.
A.M.
Z naszej strony jest ogrom dobrej woli. Polska jest adwokatem Ukrainy w UE, pomaga jej materialnie i wspiera na każdy możliwy sposób. Tymczasem w zamian dostajemy bezczelne podważanie bolesnej historii i zagłady dziesiątków tysięcy niewinnych Polaków, a zbrodniarze są czczeni niczym bohaterowie. Ukraina musi wybrać między cywilizacją śmierci i cywilizacją życia, między trwaniem w zakłamaniu a prawdą, choćby wymagało to sporego wysiłku i przełamania stereotypów. Inaczej Ukraina nie tylko pozostaje w moralnej sprzeczności z Polską, ale sama zamyka sobie drogę do Europy.
Stanisław
Ukraina buduje swoją tożsamość na kulcie Bandery i UON-UPA. Podobnie Lietuva buduje swoją młodą tożsamość od lat 20-tych XX wieku na antypolonizmie. Wobec obu tych państw władze III RP wykazują zdumiewającą pobłażliwość i tolerują te jawnie antypolskie gesty. W tym miejscu warto przypomnieć, że kto nie szanuje samego siebie, ten nie ma co liczyć na szacunek innych.
piekut
ciekawy tekst, niektóre wątki mało znane, widać że autor zgłębił temat
jerzy
Churał, parlament mongolski, na ukraińskie roszczenia odpowiedział, „że świat nigdy nie słyszał o żadnej ukraińskiej nacji w tamtym czasie, zaś miliony Ukraińców, którzy zginęli w XIII w. to owoc chorej fantazji ukraińskich deputowanych”.
Świetna, dosadna i zgodna z historyczną prawdą odpowiedź na urojenia członków Verkhownej Rady.
Tylko że oni chyba sami wierzą w te swoje bajki. Tak samo te historycznie odległe o stulecia, jak i te sprzed kilku dziesiątek lat. Dlatego oddają hołd ludobójcom wołyńskim i zaprzeczają oczywistym prawdom.
ZEB
Odważne stwierdzenie dra Apostoła: Verkhovna Rada przyjmuje ustawy, które nie idą w zgodzie z prawem międzynarodowym. Honoruje morderców wojennych z czasów II Wojny Światowej itd…
To wszystko oczywiście prawda, ale poprawność polityczna kneblująca usta nakazuje powszechne milczenie w tym temacie. Nie wolno psuć „dobrosąsiedzkich i partnerskich” powiązań z obecną ukraińską władzą. Pewnie najlepiej by to wytłumaczył ktoś taki jak Paweł Kowal albo Żurawski vel Gajewski czy red. Sakiewicz – który odebrał wysokie odznaczenie od ukraińskich władz i już teraz wie, co, jak i kiedy mówić. Oni sami sobie zakładają kaganiec, nie wiem czy sami wierzą swoim pokrętnym tłumaczeniom, ale jeśli tak to chyba mają problem osobowościowy. Choć są opinie zarzucające im świadome szerzenie propagandy antypolskiej, ale wtedy ocierałoby się to już o zdradę.
W każdym razie artykuł redaktora (?) Apostoła skłania do zastanowienia.
Wolski
Ciekawa analiza. Mało kto zadaje sobie trud, by relacje polsko-ukraińskie zgłębić w takim stopniu jak autor powyżej. Pomimo wszelkich trudności przebija ton nadziei, że można uregulować wzajemne relacje w duchu prawdy i wzajemnego poszanowania. Ale potrzebna jest dobra wola po obu stronach. Jednak niektórzy politycy ukraińscy – ze „sławetnym” Wiatrowyczem na czele – celowo podgrzewają złe nastroje i psują atmosferę.
Adam
Należy głośno wołać o opamiętanie. Dla nas, żeby pamiętać i przypominać, a dla narodu ukraińskiego, żeby zszedł z drogi ideologii nacjonalistycznej. Inaczej napięcia nie ustąpią, w wprost przeciwnie, będą się pogłębiały. Ale do naprawy relacji potrzebna jest dobra wola, jednak na razie po stronie ukraińskiej jej niestety nie widać.
Andrzej Zapotoczny
Ma pan rację panie doktorze Apostoł, to co zrobili Ukraińcy to klasyczne ludobójstwo dokonane na Polakach i tak też trzeba to nazywać, zgodnie z definicją prof. Lemkina.