Jak wilnianin własną ziemię kupił… Epilog
Na zdjęciu powyżej: 10 arów ziemi w samym sercu wileńskiej dzielnicy Antokol – „hojni i sprawiedliwi” urzędnicy NSZ ocenili w… 2176 euro Fot. archiwum Tygodnika Wileńszczyzny
W numerze 44 „Tygodnika Wileńszczyzny” w artykule pt. „…bezprawie w państwie prawa” naszym Czytelnikom opowiedzieliśmy historię Eugeniusza Konstantego Petrowicza, który od 27 lat walczył o odzyskanie swej ojcowizny na Antokolu. Na tamten moment była to jeszcze sprawa definitywnie niezamknięta, ponieważ petent wciąż czekał na odpowiedzi z instytucji państwowych. Dzisiaj temat zwrotu jego ziemi jest już ostatecznie wyczerpany.
Jednak zanim podamy końcowy rezultat wieloletnich perypetii pana Petrowicza, przypomnijmy pokrótce sedno i chronologię kolejnych jego kroków w drodze do przywrócenia własności.
W końcu 1993 roku pan Eugeniusz, rodowity wilnianin, absolwent „Piątki”, otrzymał decyzję Wileńskiego I Sądu Dzielnicowego w sprawie ustalenia faktu mającego moc prawną, że jego ojciec, Franciszek Petrowicz, posiadał na własność działkę ziemi o powierzchni 1810 m2 w Wilnie przy ulicy Słonecznej (Saulės) 7. Nikt nie zgłosił odwołania od powyższego orzeczenia sądu, toteż decyzja nabrała mocy prawnej.
Nie patrząc na posiadane dowody własności, Służba Regulacji Ziemskich miasta Wilna w maju 1998 roku zmusza Petrowicza do zapłacenia za część ziemi – 737 m2 – o którą się ubiega na podstawie Ustawy o reprywatyzacji, 24 585,99 Lt (równowartość 7120,60 euro).
– Pracownicy „žemėtvarki” wytłumaczyli mi, że jeśli teraz zapłacę, to jak nastąpi zwrot własności, parcela o powierzchni 1810 m2 będzie mi zwrócona w innym miejscu, ponieważ i tak tutaj, gdzie się ziemia znajdowała, gdzie zresztą cały czas mieszkam, niemożliwe jest zwrócić całości. 1073 m2 mojej ojcowizny zajął sąsiad, notabene reżyser jednego z największych teatrów w Wilnie, z którym nadaremnie się procesowałem – wyjaśniał sprawę podczas naszej pierwszej rozmowy Petrowicz.
Dokumenty na zwrot jego ojcowizny przez 5 lat leżały w urzędzie regulacji rolnych i, jak tłumaczy rozmówca, od początku było wiadomo, że ziemia, do której pretendował, była prywatna i nikt nie ma prawa brać za nią pieniędzy. Jednak urząd zainkasowanych pieniędzy petentowi nie zwrócił, mimo że się tego domagał.
W listopadzie 2015 roku Narodowa Służba Ziemska (NSZ) przy Ministerstwie Rolnictwa Litwy przyznaje mieszkańcowi Antokola wartą 2711 euro parcelę o powierzchni 0,0832 ha w… Nowej Wilejce. Pozostała część ziemi (0,0978 ha), nabyta jeszcze za czasów Polski przez ojca pana Eugeniusza, a propos uczestnika walk z bolszewikami w latach 1919-1920, nagrodzonego odznaką wojskową „Virtuti Militari”, nadal pozostawała niezwrócona.
Decyzję NSZ Petrowicz zaskarżył w Wileńskim Okręgowym Sądzie Administracyjnym. Wnioskował o zwrócenie tej części ziemi zgodnie z obowiązującymi ustawami nie w formie rekompensaty pieniężnej, jak to proponowała NSZ, lecz w naturze, przyznając równorzędną parcelę. Sąd zadowolił prośbie wilnianina, ale służba ziemska złożyła odwołanie i sprawę wygrała.
Zdesperowany mężczyzna w styczniu 2020 roku napisał list do prezydenta Litwy Gitanasa Nausėdy, prosząc o pomoc w przywróceniu sprawiedliwości. List pana Eugeniusza doczekał uwagi, ponieważ w ustalonym terminie został przesłany do Ministerstwa Rolnictwa oraz NSZ. Autor listu został poinformowany, że jego sprawę rozpatrzy również Komisja Sporów Administracyjnych Litwy.
– Próżno czekałem na werdykt tej komisji, gdyż okazało się, że wcale nie otrzymała mojej skargi. Dowiedziałem się o tym fakcie dopiero z pisma nadesłanego ze służby ziemskiej. Przy okazji poinformowano mię, że pozostaje w sile decyzja o zrekompensowaniu niezwróconych 0,0978 ha w formie pieniężnej – z rozgoryczeniem stwierdza pan Petrowicz. – Nie do wiary, że korespondencja pomiędzy tak wysokiej rangi instytucjami może być aż tak bulwersująco nieodpowiedzialnie prowadzona! – oburza się i przekonuje, że i tym razem na pewno sprawę zaprzepaściła NSZ. W piśmie do Petrowicza, która zaznacza, że decyzje jej urzędników mogą być w ciągu 30 dni zaskarżone w sądzie, a dalej prosi o podanie konta bankowego, na które uiści opłatę za niezwróconą ziemię.
– W przypadku niepodania potrzebnych dokumentów, należna kwota zostanie przelana na konto depozytowe notariusza, który obsługuje teren, gdzie jestem zameldowany – przybliża treść urzędowego pisma mieszkaniec Antokola.
W ciągu 27 lat 81-letni wilnianin wykorzystał wszystkie sposoby obrony swego prawa do należnej po ojcu własności ziemskiej, obrony godności obywatela państwa demokratycznego i sprawiedliwego. I co otrzymał?… – Jestem zmęczony ciągłą walką, więc podałem numer konta, na które miało wpłynąć… 2176 euro… za prawie 10 arów ziemi – mówi przerywanym głosem.
Taki jest epilog żmudnego i bardzo trudnego procesu starań o prawowitą własność rodowitego wilnianina. Ta historia jest tylko jednym z wielu przykładów nierównej walki zwykłego człowieka z aparatem państwowym, za którym też przecież stoją ludzie. W końcu jednak każdy poniesie konsekwencje swoich działań, gdyż po licznych sądach, niech nawet wygranych, przyjdzie czas na ten ostateczny, kiedy każdy zostanie rozliczony z własnych uczynków.
Irena Mikulewicz
Tygodnik Wileńszczyzny
Adam
Litewski antypolonizm ma różne oblicza. Zagrabienie polskiej własności, nieruchomości, domów, działek – to jeden z bardziej dotkliwych wymiarów tej wrogości do wszystkiego co związane z polskością, tą wciąż żywą i trwającą polskością na Wileńszczyźnie.
Jan
Trudno uwierzyć że to się dzieje naprawdę… A gdzie jest Państwo Polskie, jego instytucje, ambasada w Wilnie???
W.Litwin
Smutna historia… gdzie sądy i urzędy? Gdzie UE? To jest państwo prawa? Lietuvisi-nacjonaliści pouczają innych a sami przebrani w ornat ogonem na mszę dzwonią