Prokuratura: oszczercza nagonka na ministra Narkiewicza była bezprawna
Prokuratura umorzyła postępowanie przygotowawcze w sprawie ówczesnego ministra komunikacji Jarosława Narkiewicza, nie dopatrzyła się bowiem znamion czynu zabronionego. Przypominamy, że w stosunku do bezpodstawnie oskarżonego Jarosława Narkiewicza prowadzono szeroko zakrojoną nagonkę. Jej aktywnymi uczestnikami byli zarówno przedstawiciele Urzędu Prezydenta, jak też poszczególne media, wyjątkową zaś aktywnością wyróżnili się na tym polu portal lrt.lt pod kierownictwem Moniki Garbačiauskaitė-Budrė, jak też zw.lt (prezes – Czesław Okińczyc).
Zgodnie z komunikatem Prokuratury RL z dnia 11 lutego br. prokurator podjął decyzję o umorzeniu postępowania przygotowawczego w sprawie o możliwe łapówkarstwo i przekupstwo, które to czyny zarzucono ówczesnemu ministrowi komunikacji Jarosławowi Narkiewiczowi. Po rozpatrzeniu i ocenie danych zgromadzonych w trakcie śledztwa, a także po przeanalizowaniu zeznań świadków i okoliczności stwierdzono, że nie doszło do czynu zabronionego noszącego znamiona przestępstwa.
Do walki z Jarosławem Narkiewiczem zaangażowano nawet działaczy związanych z KGB
Minister komunikacji Jarosław Narkiewicz niejednokrotnie doświadczył możliwie zorganizowanej nagonki. Niewinny minister, który reprezentował interes publiczny i ukierunkował działalność sektora komunikacji na zaspakajanie interesu publicznego, a nie ugrupowań biznesowych, był publicznie szkalowany. Popadł on ponadto w niełaskę i nie dogodził Urzędowi Prezydenta, który, jak pisały media, do walki z Narkiewiczem nawet zaangażował byłego majora sowieckiego, który służył w oddziale nadzorowanym przez KGB. Aleksander Rybnikow przed bezpodstawnym oskarżeniem Jarosława Narkiewicza spotkał się z doradcą prezydenta Dariusem Kuliešiusem.
Postępowanie w sprawie ówczesnego ministra komunikacji Jarosława Narkiewicza w Służbie Badań Specjalnych wszczęto w 2020 r. na podstawie oświadczenia osoby o potencjalnie przestępczych działaniach byłego ministra komunikacji Jarosława Narkiewicza – w 2008 r. miało rzekomo dojść do zawarcia porozumienia pomiędzy wnioskodawcą a Jarosławem Narkiewiczem polegające na tym, że spółka budowlana kierowana przez wnioskodawcę bez bezpośredniego wynagrodzenia odnowi dom należący do rodziców Jarosława Narkiewicza, ostatni zaś, będąc urzędnikiem państwowym, pomoże spółce wnioskodawcy zostać zwycięzcą przetargów publicznych na renowację poszczególnych placówek oświatowych w rejonach wileńskim i trockim. Wszystkie zarzuty wnioskodawcy zostały oddalone.
Prokuratur umorzył postępowanie przygotowawcze podkreślając, że w trakcie śledztwa nie uzyskano żadnych obiektywnych informacji potwierdzających oskarżenie, że w zamian za podjęcie przychylnych dla wnioskodawcy decyzji w ramach przetargów Narkiewicz domagał się od wnioskodawcy dużej łapówki – odnowienia domu należącego do jego rodziców. Nie potwierdził się również zarzut, że Jarosław Narkiewicz proponował wnioskodawcy udział w przetargach, w ramach których obiecał podjęcie decyzji przychylnych dla niego samego i spółki wnioskodawcy.
Jak w komunikacie podkreśla prokuratura, po dokonaniu oceny zeznań świadków i przeanalizowaniu dokumentów przetargowych nie uzyskano żadnych obiektywnych informacji na temat wyboru czy też wygranej konkretnych wykonawców biorących udział w przetargach, nie znaleziono również dowodów na złamanie procedur przetargowych w ramach realizacji projektu odnowienia placówek oświatowych.
W trakcie śledztwa przeanalizowano ponadto dokumenty przetargowe, która to analiza również nie wykazała żadnych nieprawidłowości w ramach przetargów na odnowienie placówek oświatowych w rejonach wileńskim i trockim stwierdzonych przez Służbę ds. Przetargów Publicznych czy inne właściwe urzędy.
W ramach weryfikacji zarzutów wnioskodawcy dot. zapłaty za odnawiany dom w charakterze świadków przepytano osoby, które stwierdziły, że prace odnowieniowe były opłacone, potwierdzają to również doręczone dokumenty dot. prac odnowieniowych i wynagrodzenia za nie.
Prokuratura poinformowała, że w ramach śledztwa Państwowa Inspekcja Podatkowa (PIP) przeprowadziła postępowania podatkowe mając na celu wyjaśnienie, czy wydatki Jarosława Narkiewicza i osób z nim związanych były proporcjonalne do posiadanego wówczas przez nich mienia i dochodów. PIP ustaliła, że w badanym okresie osoby te miały wystarczające dochody na nabycie mienia i inne wydatki.
Po zweryfikowaniu okoliczności przywołanych w oświadczeniu wnioskodawcy oraz dokonaniu oceny ogółu danych zgromadzonych w trakcie śledztwa prokurator uznał za zasadne umorzenie postępowania w sprawie o możliwe łapówkarstwo i przekupstwo.
LRT wykorzystano jako narzędzie w oszczerczej kampanii wymierzonej przeciwko Jarosławowi Narkiewiczowi
Tymczasem pion śledczy w LRT ponad rok prowadził rzekome „śledztwa”, co negatywnie wpłynęło na reputację Jarosława Narkiewicza. Kiedy został on ministrem komunikacji, LRT niemal cotygodniowo obierało go za obiekt swoich publikacji. A przecież powszechnie wiadomo, że regularnie upowszechniany fake news staje się w końcu prawdą.
Większość jest zdania, że te działania dziennikarzy z LRT były w pełni świadome – kierowano się celem zniszczenia jednej osoby i byłego rządu. Do ataku na polityka wykorzystano oskarżenia wyssane z palca. W przestrzeni publicznej często dyskutuje się na temat kompetencji dziennikarzy z pionu śledczego w LRT i jakości prowadzonych przez nich dochodzeń. Śledztwa w większości poświęcone były byłej władzy i wyjątkowo często – Narkiewiczowi. Warto odnotować, że obecnie pion śledczy w LRT jakby zawiesił działalność, osiągnął bowiem widocznie swój cel – była władza przegrała wybory, a na reputację Jarosława Narkiewicza rzucono cień.
Oskarżenie ministra o zaproponowanie łapówki było nie lada ciosem zadanym w czasie, gdy w Ministerstwie Komunikacji aż wrzało od prac. Prezydent ogłosił ministra personą non grata, próbując w ten sposób doprowadzić do negatywnego postrzegania ministra w oczach społeczeństwa.
Prokuratura całkowicie oczyściła Jarosława Narkiewicza z zarzutów
Obecnie Jarosława Narkiewicza oczyszczono z wszystkich zarzutów rzuconych pod jego adresem. Media odnotowały ten fakt niemal niezauważalnymi komunikatami. Bez przeprosin. Przyznania się do błędu. Powstaje pytanie, dlaczego nie uwierzono w wyjaśnienia Jarosława Narkiewicza, tylko osobie, która skłamała? Dziennikarze nie upowszechnili wiadomości o całkowitym oczyszczeniu z zarzutów – tak, by zmienić opinię publiczną ukształtowaną o niewinnej osobie. Wręcz odwrotnie: zdumienie budzi to, że nazajutrz po tym, gdy prokuratura oczyściła z zarzutów ówczesnego ministra, pion śledczy w LRT zamieścił artykuł, którego celem było oszkalowanie po raz kolejny Jarosława Narkiewicza i jego rodziny.
W sposób naturalny powstaje pytanie, po co dalej z pieniędzy płatników podatków, którzy, notabene, mają różne poglądy polityczne, nie tylko przychylne konserwatystom i liberałom, utrzymywać kosztowny pion śledczy w LRT, jeśli cel jego pracy już został osiągnięty?
Obecnie każdy dziennikarz LRT na zlecenie dyrektor generalnej Moniki Garbačiauskaitė-Budrė czy kogoś innego może poniżać Jarosława Narkiewicza i inne osoby o odmiennych poglądach politycznych?
Być może najwyższy czas, by LRT odpowiedziało społeczeństwu, w jakim celu w LRT za pieniądze wszystkich płatników podatków działa pion śledczy, kto zleca mu zadania i kontroluje jakość jego pracy? Gdyby okazało się, że celem pionu śledczy LRT nie jest wyłącznie poniżanie wybranych osób czy nieodpowiednich rządów, LRT powinno powiadomić, gdzie mieszkańcy mogą się zwrócić, by zaproponować tematy do śledztw prowadzonych przez ten pion?
Zbyszek
Parodia demokracji, media publiczne wmieszane w nieuczciwą polityczną walkę – oczywiście przeciwko Polakom. Taka jest współczesna Litwa zbudowana przez Landsbergisa i innych towarzyszy na nienawiści do tego co polskie.
Janusz
Do ataku na polityka-Polaka wykorzystano oskarżenia wyssane z palca. Cała robota w stylu KGB, zdaje się że nie bez przypadku… Hańba!
Wito
Radio ZW należące do Okinczyca (jego nazwisko jest na liście współpracowników sowieckiej KGB!!!) najpierw produkuje fake newsy, a potem je opisuje na swoich łamach. Wszystko to za pieniądze polskich podatników idących przez szemrane fundacyjki i dziwnych ludzików. Polska polityka w sprawach kresowych to dziś katastrofa. Dworczyk i Dziedziczak sprowadzili ją do zupełnego absurdu, niestety ze szkodą dla kresowej polskości.