Parada Polskości w Wilnie oczami Polaka z „Korony”
Staram się co roku uczestniczyć w wielkim majowym święcie polskości, które jest cyklicznie organizowane przez najlepiej na świecie zorganizowaną polską Wspólnotę poza Macierzą, przez Wilniuków zrzeszonych w Związku Polaków na Litwie. Nie ukrywam, że mój sentyment wynika z pochodzenia moich rodziców, którzy przez cały okres PRL tęsknili za Wileńszczyzną i rodziną, która pozostała na Litwie. U nas, w „Koronie” – jak mawia się na Wileńszczyźnie – żyje kilkaset tysięcy, a może i więcej Polaków mających właśnie silne związki rodzinne, które łączą z Wilnem i mnie.
Rodzice wspominali, że w czasie tzw. drugiej repatriacji do Polski Ludowej – w ramach, której i oni trafili na Dolny Śląsk, polskie rodziny pozostałe na Wileńszczyźnie podejmowały trudne decyzje związane z wyborem między rodzinnymi stronami, a tęsknotą za Polską, w granicach której po jałtańskiej zdradzie nie znalazły się po wojnie spore terytoria na Wschodzie. Polacy wyjeżdżali zatem z Wileńszczyzny i Grodzieńszczyzny niosąc ze sobą tęsknotę i patriotyzm.
Parada Polskości w Wilnie, bo o niej chcę napisać i za nią podziękować z całego serca, to dowód, że Polacy na Litwie, pomimo wielu dekad życia poza Macierzą zachowali swoją tożsamość narodową, dumę z siedmiuset lat obecności Polaków na Wileńszczyźnie oraz bardzo ważną jedność.
Idę ja zatem w Paradzie Polskości 2024 spod litewskiego parlamentu. Mijają mnie młodzi ludzie, w wieku moich dzieci i żal mnie ściska, że w „Koronie” w majowe dni takiej jedności starszych osób i młodego pokolenia już nie ma. Daliśmy się podzielić i wmówić często, że tradycje są anachroniczne, a wszyscy jesteśmy tylko obywatelami Unii Europejskiej. Moje dzieciaki nie biorą też polskich spraw we własne ręce. W Wilnie jest inaczej, lepiej, widać dumę z bycia Polakami i dumę z Wileńszczyzny. Mijał mnie również w czasie Parady tutejszy europoseł, prezes ZPL Waldemar Tomaszewski, który tłumaczył gościowi z Polski, chyba parlamentarzyście, że należy dbać o zgodę, bo tylko dzięki zgodzie, a nie podziałom można mieć wpływ na sprawy we własnym kraju. Coś w tym musi być, bo przecież troszkę zapominamy, że Polacy mieszkają także na Białorusi. Tymczasem zauważyłem także uczestników Parady z tego kraju. Moja mama wiele razy wspominała po 1989 roku, że groby rodzinne mamy i na Litwie, i na Białorusi. Sztuczny podział osłabia. Przed wyjazdem na paradę słyszałem głosy, że i na Litwie i w Koronie są tacy, którzy chcą, aby wileńscy Polacy „roztopili się” w żywiole litewskim. Co to w ogóle za niedorzeczny pomysł, aby rozbijać tak wspaniałą jedność i siłę naszych Rodaków na Wileńszczyźnie. Czy tak czasem nie działają zdrajcy polskości?
W Paradzie mijałem też ambasadora Polski Konstantego Radziwiłła. Z tych Radziwiłłów! Biło od niego dostojeństwo i chyba taka wola wynikająca z jego wileńskich korzeni, aby pokazać poparcie, ważne poparcie dla tutejszych Polaków, którzy walczą o swoje prawa, język, szkoły i ziemię każdego dnia. Bo polskość jest tu najważniejsza, co widać było po morzu biało – czerwonych flag i flag z biało – czerwoną szachownicą z Pogonią. Jak się dowiedziałem, symbolu i barwach Wileńszczyzny. Pięknie! Słyszałem, że podobno niektórym się to nie podoba, że są jakieś jednostki, które wybierają posady, zaszczyty i euro lub złotówki zamiast polskości. Cóż, zawsze znajdzie się ktoś bez zasad i kręgosłupa moralnego. Ale na szczęście pomimo szczekania niektórych, polska karawana idzie dalej przez Litwę.
Pochód zbliżał się do Ostrej Bramy. Setki flag Polski i Wileńszczyzny, stroje ludowe, śpiewny, piękny język polski tutaj używany otaczał mnie z każdej strony. Przyszliśmy wspólnie prosić Matkę Boską Ostrobramską o wstawiennictwo, o opiekę i pomoc. Nikomu nikt nie kazał tu przybyć. Widać jednak, że na Wileńszczyźnie każdy Polak jest przywiązany do chrześcijaństwa i nie biega – za przeproszeniem – po paradach odmieńców. „Jak Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na dobrym miejscu”.
Naładowany pozytywną energią, podbudowany polskością wróciłem do „Korony”. Od razu czytam o sporach wśród polskich polityków, o kłótniach, o zdradzie sędziego, o nowych podwyżkach. Kilka dni, a ja już tęsknię z powrotem za jednością Polaków z Wileńszczyzny, za wspólnym udziałem polskich polityków w ważnych wydarzeniach. Oj uczmy się my Koroniarze od Polaków z Wileńszczyzny umiłowania polskości, narodowej jedności i zgody, bo to co najlepsze w naszym Narodzie zostało na Kresach.
„Panno Święta, co Jasnej bronisz Częstochowy i w Ostrej świecisz Bramie!” bądź łaskawa sprawić, aby Polacy z Wileńszczyzny nie dali się podzielić, abym mógł nadal uczestniczyć w wydarzeniach organizowanych przez Polaków z Litwy w kolejnych latach. Daj Boże dużo sił liderom tej społeczności, aby dali radę przeciwnościom, aby Związek Polaków na Litwie oraz ich polska partia były silne jednością, aby Wileńszczyzna zawsze mogła być polskim domem dla setek tysięcy Polaków.
Szczęść Boże Rodacy z Wileńszczyzny!
Krzysztof Janaszkiewicz z „Korony”
(list nadesłany do redakcji L24)
marcin
Duma i radość. Wielkie polskie świętowanie !
Wilno – Warszawa, wspólna sprawa !
Danka
Wspaniale,cudnie,znakomicie.Gr atulacje Polakom z Wilenszczyzny.
Adam
Morze biało-czerwonych flag. Polskość żyje w Wilnie i na całej Litwie. Jeden naród ponad granicami.