W związku z tym, że Wiatrowycz znalazł w Polsce sojuszników dla swojej absurdalnej tezy, że Birczy bronili przed UPA czekiści, warto sobie zadać pytanie: kim w rzeczy samej byli ci ukraińscy powstańcy, atakujący Birczę?

Co prawda w latach 1939-1947 żaden instytut nie przeprowadził odpowiednich badań statystycznych, jednak tak się złożyło, że w lecie 1946 roku z całego tzw. Zakerzonia – od słowackiej granicy w Bieszczadach aż po Włodawę – ponad 100 członków OUN-UPA przybyło na szkolenie w szkole podoficerskiej UPA. Reprezentowali wszystkie istniejące sotnie UPA i bojówki SB OUN.

Historyk Mieczysław Samborski oszacował liczebność zbrojnego podziemia OUN-UPA na Zakerzoniu na 2400-2600 uzbrojonych ludzi, w tym 405 do 510 bojówkarzy SB OUN, reszta to strzelcy w sotniach UPA. Jak widać z powyższego, zadaniem co piątego banderowca (20%) było utrzymywanie w ryzach ludności cywilnej poprzez jej terroryzowanie.

Skoro próba statystyczna 1000 osób przy badaniach statystycznych dla Polski (ponad 30 mln) uważana jest za wystarczającą, to tym bardziej próba 90 osób jest wystarczająca dla badania statystycznego 2500 uzbrojonych banderowców.

Można i należy zatem stwierdzić, że 63 % napastników atakujących Birczę było SS-manami, i to nie tylko ukraińskimi, ale także niemieckimi, oraz innymi nazistowskimi kolaborantami, gorliwymi uczestnikami Holokaustu.

25.11.1945 r. został przeprowadzony przegląd zdrowotny sotni „Chrina”, w wykazie osobowym zachowanym w archiwum na 91 ludzi figuruje aż 3 Niemców, co zadziwia tym bardziej, że ta akurat sotnia nosiła nazwę „łemkowskiej”.

Wysoki odsetek kolaborantów nazistowskich w szeregach UPA potwierdzają dane statystyczne dostarczone bezpośrednio przez dokumenty nacjonalistyczne – kurs szkoły podoficerskiej UPA na tzw. Zakerzoniu w lecie 1946 roku ukończyło 90 kursantów, w tym 34 weteranów nazistowskiego SS, 5 weteranów Wehrmachtu, 13 członków Werkschutzu i 5 byłych policjantów nazistowskiej policji ukraińskiej. 22 kursantów miało za sobą służbę w Armii Czerwonej, a 11 w Wojsku Polskim. Warto przy tym pamiętać, że służba w Armii Czerwonej i Wojsku Polskim (37%) była obowiązkowa, natomiast Ukraińcy – kolaboranci w niemieckich formacjach nazistowskich byli ochotnikami (63%). (Litopys UPA, Tom 33, s. 742-745.) Kto nie wierzy – niech sprawdzi.

Istnieje ponadto badanie naukowe o procentowym udziale policjantów, SS-manów, Werkschutzów (oni pilnowali m. in. żydowskich robotników w niewolniczych obozach pracy przy fabrykach zbrojeniowych, rozstrzeliwując i w inny sposób dobijając tych niezdolnych do pracy) i członków innych nazistowskich kolaboracyjnych formacji w strukturach OUN-UPA. (Ivan Katchanovsky, The Organization of Ukrainian Nationalists, the Ukrainian Insurgent Army, and the Nazi Genocide in Ukrainehttps://www.academia.edu/6414323/The_Organization_of_Ukrainian_Nationalists_the_Ukrainian_Insurgent_Army_and_the_Nazi_Genocide_in_Ukraine)

Trudno powiedzieć, czy polscy historycy nie sięgają po te badania z powodu nieznajomości języków obcych, czy z innych powodów.

Mord w dniu 6 sierpnia 1944 r. pod dowództwem Wołodymyra Szczygielskiego „Burłaki” w Baligrodzie na 40 Polakach (i przez pomyłkę na 1 Ukraińcu) „za ich anty-ukraińską pracę” w 100 % popełnili ukraińscy policjanci po służbie u nazistów. Rozkaz mordu wydał wojskowy referent OUN Wasyl Cebaniak „Bohdan”, a wykazy ofiar sporządził lokalny prowidnyk OUN Włodzimierz Kit, „Postrił” (Artur Brożyniak, Ukraińska Powstańcza Armia w Bieszczadach, ed. Jakub Ezdebski, Krzysztof Kaczmarski, Mariusz Krzysztofiński [w:] Bieszczady w Polsce Ludowej 1944-1989, IPN Rzeszów, 2009, s. 28.)

W jednym z ataków na Birczę wziął udział kureń „Podkarpacki” dowodzony przez „Pruta”. Oto kilka przykładów, jak bojówkarze z kurenia traktowali ludność łemkowską, czyli w założeniach nacjonalistów ukraińskich – ukraińską.

Wyobraźmy sobie, że do naszego domu, gdzie spędzamy czas z rodziną, przychodzi grupa uzbrojonych bandytów, i wydaje nam polecenie zebrania od sąsiadów na następny dzień – i tutaj lista – 50 bochenków chleba, 100 jaj, 20 litrów mleka, 30 kg mięsa….

Na drugi dzień przychodzą, aby odebrać zamówione rzeczy. Tak właśnie odbywały się rekwizycje żywności na potrzeby UPA na ziemiach polskich. Tak jak naziści wymuszali, aby jedni z więźniów w roli funkcyjnych (kapo) terroryzowali pozostałych więźniów obozu, tak banderowcy wprzęgali do swego systemu zbrodni zwykłych ludzi. Kto ulegał, ten stawał się trybikiem transmitującym terror i zbrodnie na sąsiadów.

Coś takiego przydarzyło się Łemkowi Andrijowi Jurczakowi z Kalnicy. Nie wykonał polecenia wymuszenia żywności dla UPA od sąsiadów. Może nie czuł się komfortowo w roli „kapo”, a może rzeczywiście był chory, tak jak tłumaczył się bandytom z kurenia „Podkarpackiego” UPA.

Wówczas banderowiec o pseudonimie „Pimsta” („Zemsta”) uderzeniem pięści w twarz powalił Łemka Andrija Jurczaka na podłogę (ten odmówił położenia się do chłosty) i bił go kociubą – w tym czasie drugi banderowiec, „Marko” wykonywał dwie czynności – „uspokajał” stojące za drzwiami izby kobiety i dzieci (pomocne w tym były aż trzy psy-wilczury) i liczył uderzenia. W trakcie wymierzania „kary” drewniana część kociuby złamała się, więc chwycił za szpadel, aby po wymierzeniu 25 uderzeń pozwolić „winnemu” wstać. Wymusił obietnicę zebrania żywności na kolejny dzień, na pożegnanie wymierzył jeszcze kilka ciosów w głowę i zrobił kilka kroków do wyjścia.

Gdy żona Andrija Jurczaka zobaczyła, w jakim stanie jest jej mąż, w rozpaczy zaczęła krzyczeć i nawet rzuciła się na banderowca. Ten na oczach 17-letniego chłopca (syna Jurczaków) ciosem w twarz zwalił ją na podłogę. Syn nie pozostał obojętny, odepchnięty powiedział „wy jesteście tylko po to, aby jeść i bić”. Banderowiec zareagował złapaniem chłopca za włosy i szarpaniem jego głową z całych sił w różne strony. Matka ponownie rzuciła się na bandytę, jednak dopadły ją 3 psy gryząc ręce, nogi i szarpiąc odzież na strzępy. Bandyta przed wyjściem zdemolował kredens, tłukąc szklane naczynia i szyby.

Ponieważ nie ma mikro-historycznych badań na ten temat, to nie wiemy, czy ci akurat banderowscy bandyci nie przeszli do UPA (wraz ze swoimi psami) wprost z wieżyczek strażniczych nazistowskich obozów koncentracyjnych.

21 września 1945 roku zorganizowali oni zabawę taneczną w nie istniejącej dzisiaj wsi Sukowate, nieopodal Kalnicy. Wszedł pomiędzy nich Łemko Mykoła Tchoryk, miejscowy diak, a jednocześnie kuszczowy OUN-UPA (szef siatki konspiracyjnej OUN szczebla gminnego). Ponieważ powiedział kilka słów po polsku, bandyci ukraińscy rzucili się na niego i okrutnie bili. Wywleczony za próg sali zaczął uciekać, lecz na okrzyk „Polak ucieka!” został zastrzelony, a potem martwy zawleczony koniem do lasu i przykryty gałęziami. Zabawa trwała nadal.

Wśród innych wyczynów wojaków z kurenia „Podkarpackiego” są rabunki nie tylko pieniędzy i biżuterii, ale także odzieży (dowódca sotni „Perih” zdarł płaszcz gumowy z cywila i nałożył na siebie – jak się okazało, obrabowany w ten sposób Łemko należał do siatki cywilnej OUN) nie gardząc szatkami kobiecymi i dziecięcymi – te wymieniali na alkohol.

Nic dziwnego, że tak potraktowana ludność łemkowska chwyciła za broń i zaczęła strzelać do bandytów z UPA. To dlatego miejscowy szef OUN „Zorycz” zażądał, aby kureń „Podkarpacki” UPA jak najszybciej opuścił Łemkowszczyznę, a przedtem spisał protokoły, dzięki czemu możemy poznać fakty podane powyżej. Każdy nie leniwy i znający język ukraiński może pofatygować się do archiwum, aby się przekonać o prawdziwości faktów.

Lista zbrodni OUN-UPA jest zbyt długa, a polskie ofiary banderowców jakoś wcale nie budzą współczucia u pewnej części polskich elit, więc musi tu wystarczyć jeden drastyczny przykład ze Słowacji. W dniu 6 grudnia i w nocy z 6 na 7 grudnia w słowackich wioskach Ulicz i Kolbasov bojówka SB (BSB) OUN rejonu I, nadrejonu „Beskyd”, zamordowała w sumie 15 osób narodowości żydowskiej, w tym 10 kobiet. Wszystkie ofiary wróciły zaledwie kilka miesięcy wcześniej z nazistowskich niemieckich obozów koncentracyjnych. Jak zeznali świadkowie, w tym ocalała cudem Żydówka Helena Jakubowicz z Kolbasova, przed zgwałceniem i zamordowaniem zbrodniarze obrabowali swe ofiary z odzieży i wszystkich cennych rzeczy. Według relacji innych naocznych świadków, krew ofiar przelała się przez próg na zewnątrz.

Kim byli mordercy:

1) Referent SB OUN w rejonie I „Berkut” (Wołodymyr Czarski Chomyn, były oficer Dywizji SS „Galizien”, uciekł na Zachód w 1947 r., uniknął sprawiedliwości);

2) Komendant bojówki „Dubowy” (pełnił funkcję do 10 stycznia 1946 r., N. N., los nieznany);

3) Bojówkarz „Bury” (Mychajło Kowalczyn, były dowódca sotni, po zawieszeniu w funkcji sotennego przebywał w Wetlinie, członek BSB OUN w rejonie I, według Mieczysława Samborskiego przez kilka miesięcy pełnił funkcję rejonowego prowidnyka SB rejonu I. Podobno uciekł na zachód przez Czechosłowację, dalszy los nieznany);

4) Bojówkarz „Czumak”, (N. N., bojówkarz BSB w rejonie I, nie zdał egzaminu w szkole podoficerskiej, dlatego innych danych brak);

5) Bojówkarz „Kril”, ur. w 1922, (N. N., były SS-man, bojówkarz BSB w rejonie I, wykształcenie 3 klasy szkoły podstawowej, 8 miesięcy służby w SS „Galizien”, 24 miesiące służby w BSB, po dymisji „Dubowego” w styczniu 1946 r. pełnił obowiązku komendanta BSB w rejonie I od stycznia do kwietnia 1946 r., los nieznany, po nim komendantem został Iwan Dybko ps. „Romaszko”, los nieznany);

6) Bojówkarz „Stalowy” (N. N. bojówkarz BSB w rejonie I, w 1947 r. uciekał przez Słowację na Zachód, został schwytany przez Słowaków, rozpoznany jako częsty „nieproszony gość” w Słowacji, wydany do Polski, w Rzeszowie jako SB-ek poddany brutalnemu śledztwu, podobno w wyniku bicia pozostawał nieprzytomny przez 4 dni, prawdopodobnie otrzymał wyrok śmierci);

7) Za współodpowiedzialnego należy także uznać rejonowego prowidnyka rejonu I nadrejonu „Beskyd“ o pseudonimie „Sjanowyj“, (N. N., miał otrzymać dymisję w styczniu 1946 roku), gdyż „Dubowy“ twierdził, że działał zawsze za wiedzą i zgodą „Sjanowego“;

Tak się szczęśliwie złożyło, że w strukturach SB w rejonie I nadrejonu „Beskyd“, czyli na tym fragmencie terytorium tzw. Kraju Zakerzońskiego obejmującym Wetlinę, który jest położony najbliższej wsi Kolbasov, Nova Sedlica, Zboj i Ulicz, doszło do konfliktu personalnego pomiędzy komendantem Bojówki Służby Bezpieczeństwa OUN „Dubowym” a prowydnykiem rejonowym SB, referentam „Berkutem”. Drugi szczęśliwy traf – oryginał zażalenia „Dubowego” na „Berkuta” na piśmie zachował się.

„Dubowy“ oskarżył „Berkuta“ o przywłaszczenie sobie pieniędzy i rzeczy zdobytych przez bojówkę, zwłaszcza pieniędzy i rzeczy ze Słowacji, którymi to „Berkut“ podobno podzielił się z „Burym“, zamiast przekazać je na cele organizacji. Ponadto „Berkut“ rozdawał na prawo i lewo dla swoich licznych kochanek bluzki i spódnice zamordowanych przez siebie Żydówek. W ten sposób wszystko się wydało. Mimo to OUN nie ukarała swoich „bohaterów“.

Według stanu na 1 luty 1946 r. BSB w rejonie I (Wetlina) liczyła 11 ludzi, 10 bojówkarzy i komendant „Kril“. Być może kiedyś uda się ustalić personalia także pozostałych morderców.

Działania bandy morderców osłaniała sotnia UPA, prawdopodobnie była to sotnia „Chrina“. Na „Chrina“ wskazują dwa fakty:

– 30 października 1945 r. z około 40 uzbrojonymi ludźmi był osobiście w Słowacji we wsi Runina, nie więcej niż 10 kilometrów od Kolbasova;

– Słowacy zanotowali w swoich raportach, że banderowcy prowadzili z sobą czarnego psa wilczura, a z takim psem chodził zawsze „Hrym“, komendant żandarmerii w sotni „Chrina“ w grudniu 1945 r.

I własnie tacy ludzi atakowali Birczę.

Nienawidzili komunistów i Żydów, rzekomo to ma ich rozgrzeszać. Ale jaki był ich stosunek do Polaków?

Bandyta „Prut“, komendant kurenia UPA, zapytany o wymordowanie bezbronnej i niewinnej polskiej ludności mieszanych wsi Myczkowce i Solina, odpowiedział: „Zrobiłem to na własną rękę. Na to [pozostawienie Polaków w spokoju] nie pozwalał mi mój żołnierski honor….“ „To było zgodne z linią polityczną [partii OUN]“.

23 Grudzień 2017

SUOZUN
Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów we Wrocławiu
  1. To jest okropne i szokujące, że ktoś podmienia nowo zamontowane tablice w Warszawie z tego powodu, że jakiemuś miłośnikowi Bandery w Kijowie to się nie podoba. To jest plucie w polski honor i godność. Trzeba nie mieć przyzwoitości, by się godzić na takie haniebne czyny.

  2. Jesteśmy Polakami i dlatego mamy obowiązki przede wszystkim POLSKIE a nie inne. Inne mogą być w dalszej kolejności, o ile nie stoją w sprzeczności z tymi podstawowymi czyli POLSKIMI. To chyba proste i oczywiste, ale nie wszyscy tak to postrzegają.

  3. Trzeba mieć honor i godność, by bronić dobrego imienia naszych Bohaterów. Nie wszyscy spełniają ten warunek.

  4. Smutne jest to, że Wiatrowycz znajduje w Polsce sojuszników dla swoich karkołomnych i kłamliwych wywodów. Na szczęście większość polskiego społeczeństwa nie ulega tej fałszywej propagandzie.

    • to środowiska zarażone doktryną giedryciową, wyznawcy michnikowszczyzny, pokorni sługusi poprawności politycznej, wszelkiej maści konformiści
      to małe ale hałaśliwe grupki
      mają wpływy w mediach
      dlatego tak ogłupiają wielu przyzwoitych ludzi

  5. Obrońcy prawdy są szykanowani i niekiedy wściekle atakowani. Taki los spotyka choćby ks. Isakowicz-Zaleskiego. Ale dla prawdy można nawet cierpieć, bo ostatecznie to prawda zawsze zwycięża. Nawet po wielu latach, jak w przypadku Żołnierzy Niezłomnych, których komunistyczni zbrodniarze skazali na śmierć i zapomnienie.

  6. mnie tylko zastanawia jedna rzecz, polskie władze albo sa ślepe od lat albo realizują niepolską politykę, bo w obchodach rzezi wołyńskiej nasze władze nie uczestniczą ale z upowcami układają się pomimo antypolskich działań większości ukraińskich polityków. Anachroniczna i szkodliwa doktryna Giedroycia stała się jak opium dla naszej władzy, jak hipnoza, w którą brnie Polska. Czas się obudzić szanowni politycy, bo przez taką politykę na Kresach ginie polskość!!! Wstyd!!!

  7. To jest wiedza sprawdzona, dowiedziona przez badania historyków, że mord na cywilnej ludności narodowości polskiej na Wołyniu i Podolu był prowadzony świadomie i z pełną premedytacją. Szokujące wrażenie wywołuje barbarzyński sposób dokonywania tego ludobójstwa.
    Każdy kto interesuje się historia obejrzał z pewnością doceniony film „Wołyń” Smarzowskiego. Obrazy rzezi w każdym normalnie odczuwającym człowieku musiały wywoływać wstrząs.
    Te wydarzenia nie są sprzed setek lat, a sprzed kilkudziesięciu. Wciąż żyją świadkowie, zarówno sprawcy jak też ofiary.
    To naprawdę wstrząsające.

  8. trzeba szeroko głosić prawdę o tych wydarzeniach, odkłamywać bełkot zatruty chorą poprawnością polityczną

Comments are closed.