Minęło 10 lat od tragicznej śmierci marszałka Macieja Płażyńskiego, ale dla wielu pamięć o nim jest wciąż żywa. Wspominamy go jako polityka, męża stanu, prezesa, wojewodę, wreszcie przyjaciela i życzliwego człowieka.  

Mawiał o sobie „Moim powołaniem jest służba publiczna” i miała ona wiele wymiarów. Od 11 maja 2008 roku pełnił funkcję prezesa Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, zajmującego się opieką nad Polonią, zwłaszcza w krajach postradzieckich. Zastąpił na tym stanowisku prof. Andrzeja Stelmachowskiego. Maciej Płażyński zginął w katastrofie pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 roku. Został pochowany w kaplicy Matki Boskiej Ostrobramskiej w bazylice mariackiej w Gdańsku.

Kardynał Józef Glemp, Prymas Polski:

Ceniłem bardzo Pana Macieja Płażyńskiego i choć tego nie rozgłaszałem – on był moim kandydatem na prezydenta Rzeczypospolitej. Przesłanki do takiej oceny Pana Płażyńskiego były bardzo proste. Nie mówił dużo, a to, co powiedział miało sens. W obejściu wyczuwało się, że jest człowiekiem skromnym i bardzo grzecznym. Nie szukał oklasków, a miał wolę czynienia dobrze. Nie afiszował się swoją wiarą, a był rzetelnym synem Kościoła. Dało się także wyczuć, że jest człowiekiem zasad, respektującym wartości niezmienne i jest przekonany o słuszności takiej drogi w kształtowaniu stylu życia publicznego.

Longin Komołowski:

Maciej Płażyński był człowiekiem, który swoją rolę – polskiego polityka – traktował niezwykle poważnie, w kategoriach publicznej służby i obowiązku wobec społeczeństwa. Będąc tak uczestnikiem, jak i obserwatorem polskiej polityki mogę z odpowiedzialnością stwierdzić, że niekiedy nad etosem służby górę bierze sukces w politycznych grach, nad rzetelnością dominuje medialna sprawność.  Ten świat obcy był Maciejowi i boję się, że jego przedwczesna śmierć symbolizuje w pewien sposób odchodzenie w przeszłość pojęcia polityka, jako obywatela obdarzonego mandatem społecznego zaufania i przejętego republikańską troską o dobro wspólne. Maciej politykę traktował niezwykle poważnie, jako realizację wspólnych, ważnych społecznie przedsięwzięć i projektów. Odrzucał zarazem zdecydowanie grę polityczną dla niej samej, podobnie jak ideę władzy, która nie służy realizacji wspólnego dobra.

Zygmunt Berdychowski:

Nie wiem, czy dla dzisiejszego pokolenia Polaków to, że ktoś jest człowiekiem porządnym i uczciwym ma znaczenie, wiem jednak na pewno, że sfera publiczna bez takich ludzi traci sens. Takim właśnie człowiekiem był w moich oczach Maciej Płażyński. Trudno w to uwierzyć, ale nie widziałem go nadużywającego alkoholu, rozglądającego się za kobietami, czy włóczącego się po rozmaitych imprezach lub restauracjach. Był taki staromodny, uważał, że albo rodzina albo praca. Uczciwość nakazywała mu też mówić nielubianą przez innych prawdę. Nie unikał rozmów o swojej odpowiedzialności za takie lub inne sprawy. Często nie był wygodnym partnerem, ale jak już powiedział, że coś zrobi to zawsze to robił. Maciej Płażyński był dobrym człowiekiem, który starał się być wierny Bogu, Ojczyźnie i Rodzinie.

Na podst.: www.wspolnotapolska.org.pl