Lwów: Polacy proszą o pomoc
O wsparcie starań o odzyskanie domu parafialnego przy ul. Łyczakowskiej 53 we Lwowie zwrócili się do prezydenta Polski tamtejsi wierni.
Chodzi o budynek, należący obecnie do lwowskiej rady miejskiej i użytkowany przez miejscową państwową szkołę muzyczną nr 4, w przeszłości będący własnością parafii św. Antoniego we Lwowie. Duszpasterzami są tam franciszkanie konwentualni prowincji krakowskiej. Podobny list katolicy lwowscy wystosowali do przewodniczącego lwowskiej państwowej administracji obwodowej Olega Syniutki.
Jego autorzy zwrócili uwagę, że „administracja miasta chętnie i szczodrze przekazuje wiele różnych nieruchomości grekokatolikom”, podczas gdy łacińska parafia św. Antoniego, po ponad dwudziestoletnim staraniu, „nie może odzyskać swego domu ( klasztoru-plebanii), aby móc tam prowadzić katechezę dla dzieci i młodzieży oraz zajęcia dla licznych akcji duszpasterskich i grup parafialnych”.
Zdaniem parafian władze miasta trwają w tym przypadku w niesprawiedliwym uporze, będącym przejawem „pewnej dyskryminacji i niechęci wobec niektórych środowisk”. Polega to na nierównym traktowaniu obywateli pochodzenia polskiego i ukraińskiego, a także obrządku łacińskiego (rzymskokatolickiego) – wyjaśnili autorzy listu. Podkreślili, że z podobnym problemem spotyka się też inna lwowska parafia – św. Marii Magdaleny, która od wielu lat walczy i procesuje się z miastem (równie nieskutecznie) o zwrot swego kościoła, który może użytkować tylko częściowo i w określonych godzinach. Tymczasem grekokatolicy we Lwowie posiadają wiele historycznie „nieswoich” nieruchomości i bez większych przeszkód zdobywają do nich prawa własności.
„Nie godząc się z polityką nowych władz niepodległej Ukrainy parafia św. Antoniego we Lwowie wystąpiła do administracji lwowskiej o zwrot jej budynku (dawniej klasztoru i plebanii) przy ul. Łyczakowskiej 53” – głosi list. Przypomniano, że po wielokrotnych nieudanych próbach polubownego uregulowania sprawy odzyskania własności parafia wystąpiła na drogę sądową, skarżąc miasto o nielegalne posiadanie jej nieruchomości. Sprawę przegrano w pierwszej instancji, a wygrano po odwołaniu. Nie godząc się z wyrokiem sądu drugiej instancji Rada Lwowska wniosła skargę kasacyjną do trzeciej instancji, która utrzymała w mocy pierwsze postanowienie. Wskutek tego dawny budynek parafialny ( klasztor-plebania) nadal jest własnością lwowskiej rady miejskiej i użytkowany przez szkołę muzyczną nr 4.
W rozmowie z KAI parafianie powiedzieli, że w pobliżu kościoła św. Antoniego znajdują się nie użytkowane już od kilku lat budynki dwóch szkół. Tymczasem władze miasta żądają od katolików łacińskich wybudowania i wyposażenia nowej szkoły muzycznej, dla której jednak nie wyznaczyły nawet działki.
Na zakończenie listu do prezydenta RP wierni stwierdzili, że w świetle powyższych działań władz Lwowa nasuwa się w tej sprawie „kontekst antypolski i antyrzymskokatolicki”. W tym kontekście przypomniano i podkreślono, że katolicy we Lwowie są pochodzenia tylko polskiego, ale też ukraińskiego. Zresztą „nawet gdyby chodziło tylko o Polaków, to w ten sposób dyskryminuje się prawa mniejszości narodowych, których przedstawiciele także są obywatelami Ukrainy”. Autorzy zwrócili też uwagę, że tylko w parafii św. Antoniego są odprawiane Msze św. i nabożeństwa po polsku, ukraińsku i rosyjsku – dla trzech grup językowych i narodowych, które dają dobry przykład pokojowego współistnienia i współdziałania Polaków, Ukraińców i Rosjan, „co niewątpliwe jest dobrym świadectwem chrześcijańskiej miłości w tak trudnym dla Ukrainy czasie”.
Na początku grudnia 2016 parafia św. Antoniego wystosowała podobny apel do IX sesji Zgromadzenia Parlamentarnego Polski i Ukrainy.
Dom parafialny powstał na początku XVIII w. Pierwotnie zbudowano go jako klasztor franciszkanów. 3 października 1784 r., na podstawie dekretu cesarskiego franciszkanie musieli opuścić kościół i swój klasztor św. Antoniego, przenosząc się do kościoła i klasztoru kapucynów, których zakon został skasowany. W rok później kościół św. Antoniego stał się parafialnym, a sam klasztor władze przekazały na mieszkania dla proboszcza i wikariuszy. W 1946 władze sowieckie zabrały większą część budynku parafialnego i umieściły w nim biura, a w 1950 przejęto cały budynek parafialny pod siedzibę instytutu naukowo-doświadczalnego przemysłu poligraficznego. Od lat siedemdziesiątych dawny budynek parafialny zajmuje szkoła muzyczna.
1 września 1991 franciszkanie ponownie objęli kościół, a 12 sierpnia 1993 prowincjał potwierdził oficjalnie obecność zakonu we Lwowie. Dekretem z 11 kwietnia 1995 metropolita lwowski przekazał parafię franciszkanom. W latach dziewięćdziesiątych rozpoczęto starania o zwrot domu parafialnego, ale władze ukraińskie utrzymały sowiecki sposób traktowania wolności religijnej wobec parafii św. Antoniego co do zwrotu jej mienia.
tekst za „Gościem Niedzielnym”
może i tu się uda
Dzięki wieloletnim staraniom prowadzonym przez ks. Piotra Smolkę i parafian Kościół Katolicki odzyskał świątynię pw. św. Stanisława Kostki w Ciemierzyńcach koło Dunajowa w obwodzie lwowskim na Ukrainie. Po przeprowadzeniu prac porządkowych wewnątrz świątyni, gdyż od czasu jej przejęcia przez państwo służyła ona jako obora, już odprawiane są tam Msze św., ku wielkiej radości żyjących na tym terenie Polaków.
Intensywne starania o odzyskanie kościoła (około 10 lat) czynił ks. Piotr Smolka, proboszcz parafii w Przemyślanach na Ukrainie. Jest on salezjaninem, który w tej parafii pracuje już 24 lata. Odzyskana przez parafię w Przemyślanach świątynia w Ciemierzyńcach jest wiekowa i posiada piękną architekturę. Niestety przez lata pozostawania w posiadaniu państwa, została zdemolowana, gdyż najpierw trzymano w niej owce i barany, a później krowy. W nie lepszym stanie jest przykościelny cmentarz, gdyż tam, wśród nagrobków, wypasano bydło. Po wojnie większość zamieszkujących w Ciemierzyńcach Polaków, ci którzy przeżyli rzeź wołyńską, wyjechało na Dolny Śląsk i Opolszczyznę.
Obecnie jest tu ich jedynie garstka, lecz kościół będzie służył również wiernym zamieszkałym na terenie kilku okolicznych wsi m.in. Dunajowa i Kuternogi. Odzyskany kościół jest bardzo ważny dla Polaków z Ciemierzenic i okolicznych wsi, gdyż dotąd nie mieli oni swojej świątyni. Do tego musieli, z bólem serca, patrzeć, jak ich kościół jest rujnowany i profanowany. Obecnie trwa już zbiórka na remont świątyni. Wnętrze zostało wstępnie uporządkowane. Prace porządkowe mają również miejsce na cmentarzu, gdzie woluntariusze pracują w ramach akcji „Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia”. Wraz z bliskim nadejściem wiosny do Ciemieńrzyc wraca życie duchowe, promieniujące już ze świątyni pw. św. Stanisława Kostki, w której po kilkudziesięciu latach, znów kapłan odprawia Mszę Świętą.
W.Litwin
I tu być może mamy też rozwiązanie „tajemnicy” takich postępowań. Mamy grono takich „działaczy” w Polsce. Zostają zapraszani do programów, udzielają wywiadów. Byli lub są politykami czy też prezesami stowarzyszeń, fundacji, które sami stworzyli, bądź zostali wsadzenia na stołki przez im podobnych. Wszyscy mówią jednym głosem. „Bić w Rosję, bić w Putina” -słychać ze wsząd. Ukraińcy przyjaciele, dawać kasę bez względu na wszystko (Grajewski, Kowal, Bielan, Dworczyk). Robią panowie 'dobrą’ robotę tylko należy zastanowić się, czy aby na pewno na rzecz Polski. Rosjanie słuch dobry mają. I słuchają nieprzychylnych im wypowiedzi 'ważnych’ osób na stanowiskach.
W.Litwin
Polityka medialna wobec wydarzeń i współpracy z Ukraina traci jakąkolwiek wiarygodność jeśli zaprasza się, praktycznie do każdego programu traktującego o tym problemie, ludzi pokroju Pawła Kowala, który powiedział, że jest zadowolony, iż jego ulubiona opcja neobanderowców na Ukrainie „Swoboda” przekroczyła próg wyborczy i weszła do składu nowego parlamentu.
Otrzymał Ukraiński order „Za Zasługi”, a jako polski eurodeputowany skrytykował rezolucję Parlamentu Europejskiego z 25 lutego 2010 potępiającą wyróżnienie przez prezydenta Ukrainy Juszczenkę Bandery tytułem Bohatera Ukrainy.
Każdy jest kowalem swojego losu, a ten sprawił, że ciotką Pawła Kowala jest Helena Łuczywo, która była z-cą red. nacz. Gazety Wyborczej. I tu już się przestajemy dziwić
Tadek
Każdy widzi, że „kontekst antypolski i antyrzymskokatolicki” w działaniach władz ukraińskich różnego szczebla jest bezdyskusyjny.
Dlatego musi bulwersować postawa władz Polski, które wysyłają na placówkę dyplomatyczną pana Piekło, który relatywizuje zbrodnię wołyńską i tłumaczy jej ukraińskich sprawców.
Stańczyk
Polskošć na Kresach jest mocno zagrożona a różni politycy w Polsce zaczadzeni szkodliwą dla zachowania polskości doktryną giedroycia piją wino z neobanderowcami czy z polakożercami od landsbergisa. Boże chroń Polskę, a raczej to co z Niej zostało.
antyUPA
Biegi „tropem wilczym” zostały odwołane z powodu mocnych nacisków i protestów zwolenników, uważanej za banderowską partii Swoboda. W przekazach atakowano AK jak i żołnierzy wyklętych, oskarżając ich o mordowanie ludności ukraińskiej.
Z kolei w Żytomierzu dwaj Rosjanie nie dopuścili do odbycia się biegu, podczas którego planowali wywołać prowokacje. Jeden z nich to były oficer, dziś zasiadający w Radzie Miejskiej. Zjednoczenie Szlachty Polskiej – organizator imprezy w obawie przed tym, że nie będzie w stanie zapewnić bezpieczeństwa wycofał się.
Grzegorz
To skandal… Czy będzie reakcja władz???