Nagonka na Jarosława Narkiewicza konsekwencją braku ustawy lustracyjnej
W poniedziałek, 25 maja, odbyła się konferencja prasowa Zbigniewa Jedzińskiego – posła na Sejm Republiki Litewskiej z ramienia Akcji Wyborczej Polaków na Litwie-Związku Chrześcijańskich Rodzin „Oszczercza kampania przeciwko ministrowi Jarosławowi Narkiewiczowi – konsekwencją braku ustawy lustracyjnej”.
Upublicznienie list tajnych współpracowników KGB jest koniecznością
Na początku konferencji Zbigniew Jedziński przypomniał, że Sejm w czerwcu 2018 roku przyjął w pierwszym czytaniu zainicjowaną przez AWPL-ZChR tzw. ustawę lustracyjną, która przewiduje ujawnienie wszystkich tajnych współpracowników służb specjalnych byłego Związku Sowieckiego. Następnie ten projekt rozpatrywały dwa sejmowe komitety – Komitet Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony oraz Komitet Praw Człowieka – ale go odrzuciły. Do tej pory projekt jest „marynowany w szufladach”, do czego, zdaniem posła, przyczyniły się pewne siły w litewskim Sejmie, głównie konserwatyści i liberałowie.
Podstawowym argumentem przeciwników tych zmian jest to, że państwo zobowiązało się nie ujawniać tych tajnych współpracowników służb ZSRR, którzy się do tego przyznali, jednak zdaniem Zbigniewa Jedzińskiego, państwo już się z tych zobowiązań wywiązało: „To powtórne utajnienie w 2015 roku na kolejnych 75 lat wskazuje na to, że na litewskiej scenie politycznej są siły, dla których jest to bardzo korzystne”.
Zbigniew Jedziński przypomniał, że dwa założenia ustawy lustracyjnej: osoby kandydujące w wyborach każdego szczebla mają obowiązek w ankiecie przyznać się do tajnej współpracy ze służbami ZSRR, jeśli tego nie uczynią Komisja Lustracyjna powinna upublicznić o nich dane. Ponadto ustawa ma na celu przeciwdziałanie ewentualnemu szantażowi wobec tych osób i oddziaływaniu na ich decyzje, gdyż część tych osób zajmowała i możliwie do tej pory zajmuje wysokie stanowiska w sektorze zarządzania państwem i strukturach sądowych. Niestety, jak zauważył Jedziński, te założenia nie są do tej pory realizowane.
Zbigniew Jedziński podkreślił, że ma dowody na to, iż ani teraz, ani wcześniej, osoby kandydujące do Rad samorządowych czy Sejmu nigdy nie były sprawdzane według tej ustawy, co potwierdziła m.in. Komisja Lustracyjna oraz Główna Komisja Wyborcza.
Szantaż utajnionych agentów zagrożeniem dla państwa
Aktualny pozostaje też temat szantażu osób zajmujących wysokie stanowiska. Żeby pokazać, jaka jest sytuacja w tej sprawie, Jedziński zacytował wypowiedź Dariusa Jauniškisa, obecnego szefa Departamentu Bezpieczeństwa Państwa, podczas ubiegłorocznej konferencji prasowej na temat zagrożeń dla bezpieczeństwa państwa. Zapytany, czy Departament ma dane na temat przypadków stosowania szantażu przez siły zewnętrzne wobec byłych współpracowników KGB, którzy obecnie zajmują stanowiska w instytucjach państwowych, odpowiedział: „Znamy takie przypadki”. Jauniškis zapytany jak zaradzić takim sytuacjom powiedział na konferencji, że konieczne jest płynne przeprowadzenie procesu lustracyjnego.
Jednej z przyczyn takiego stanu rzeczy Zbigniew Jedziński upatruje w braku skorelowania ze sobą ustawy o wyborach oraz ustawy o tajnych współpracownikach byłych służb ZSRR.
Poseł wyraził wątpliwości, czy nawet po przyjęciu tzw. ustawy lustracyjnej kandydaci będą odpowiednio sprawdzani: „Nawet gdyby te prawa zostały uchwalone, w moim głębokim przekonaniu, nikt nie sprawdziłby tych kandydatów zgodnie z prawem lustracyjnym.” Jedziński przywołał cyniczną, jego zdaniem, wypowiedź szefowej Centrum Badania Ludobójstwa i Ruchu Oporu Mieszkańców Litwy Birutė Burauskaitė, która zapytana o kwestię lustracji kandydatów w wyborach powiedziała: „Nie mamy możliwości, sił i chęci”.
„Moim zdaniem, jedynym rozwiązaniem jest upublicznienie list tajnych współpracowników KGB jak najszybciej” – mówił podczas konferencji Zbigniew Jedziński.
Do walki z Narkiewiczem prezydentura wybrała nadzorowanego przez KGB Rybnikowa
Przechodząc do sprawy szantażów wobec ministra łączności Jarosława Narkiewicza, poseł Jedziński przytoczył kilka cytatów z artykułu „Ojciec chrzestny: do walki z Narkiewiczem Rybnikow wybrał byłego studenta w prezydenturze”, który ukazał się na portalu Delfi. W artykule jest mowa o tym, że Rybnikow ukończył z wyróżnieniem w miejscowości Siemieliszki (lit. Semeliškės) w rejonie trockim szkołę średnią, a następnie wstąpił do ówczesnej wileńskiej Wyższej Szkoły Dowodzenia Obrony Przeciwlotniczej przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych ZSRR. Ukończył ją ze złotym medalem, a następnie przez ponad dekadę służył jako dowódca jednostki w tajnym ośrodku wojskowym w ówczesnym ZSRR na Dalekim Wschodzie, w regionie Amur, w pobliżu granicy ZSRR-Chiny. Tam uzyskał stopień majora. „Wyższe szkoły dowodzenia wojskowego byłego Związku Radzieckiego, takie jak ta, która działała w Wilnie do lutego 1992 r. były jednoznacznie nadzorowane przez KGB” – czytamy w cytowanym artykule.
„Dlatego pojawia się pytanie, czy te stare akta wspominane przez szefa VSD, nie zostały wyciągnięte. Stare akta, ale wciąż żywe” – mówił Jedziński.
Zdaniem posła, zastanawiający jest fakt, iż Rybnikow od razu w sprawie swojego udziału w sprawie rzekomych działań korupcyjnych Jarosława Narkiewicza, konsultował się z doradcą prezydenta Gitanasa Nausėdy, Dariusem Kuliešiusem. Fakt ten został w środę potwierdzony przez Prezydenturę.
„Pierwotny tytuł artykułu „Do walki z Narkiewiczem Rybnikow wybrał byłego studenta pracującego w prezydenturze” można sparafrazować w ten sposób: „Do walki z Narkiewiczem prezydentura wybrała Rybnikowa” – stwierdził Jedziński.
Powiązania między Okińczycem, doradcami Prezydenta i Rybnikowem są widoczne gołym okiem
Zdaniem Zbigniewa Jedzińskiego, warto w kontekście całej sprawy wspomnieć o jeszcze jednej osobie z bliskiego otoczenia prezydenta RL – Jarosławie Niewierowiczu, który jest spokrewniony z sygnatariuszem Czesławem Okińczycem i o którym wiele istotnych faktów podczas konferencji prasowej w 2018 roku przekazał inny sygnatariusz – Zigmas Vaišvila.
Dziennikarze zapytali Vaišvilę m.in. o to, czy wiadomo, kto wyniósł czy schował oryginalne dokumenty KGB z nazwiskami współpracowników. Sygnatariusz odpowiedział, że w 1991 roku kierował komisją, zajmującą się przejęciem i inwentaryzacją dokumentów oddziału KGB na Litwie. W jego nieobecność (był w dwutygodniowej delegacji służbowej) ochraniająca gmach KGB w Wilnie jednostka ARAS została bez jego wiadomości zamieniona na jednostkę „Geležinis vilkas” z Poniewieża, a „wiele dokumentów zostało wywiezionych w nieznanym kierunku”. „Mogę powiedzieć, że było wiele nieporozumień nie tylko, jeśli chodzi o wywożenie, ale też w sprawie Komisji Najwyższej Rady, kierowanej przez śp. Balysa Gajauskasa. Jej członkowie też wynosili dokumenty i ja sam, gdy byłem powiadamiany, zabierałem je z ochroną od członków komisji” – opowiadał Vaišvila. Dodał, że papiery zabierał od członków komisji i polskiej, i litewskiej narodowości. Zapytany, o konkretne nazwiska powiedział: „Wydaje mi się, że w komisji Balysa Gajauskasa był chyba jeden członek polskiej narodowości. Trzeba zajrzeć do listy”.
Jak wynika z dokumentów archiwalnych w Sejmie, jedynym Polakiem w Komisji Rady Najwyższej ds. badań działalności KGB na Litwie był Czesław Okińczyc, właściciel Radia Znad Wilii.
„Związek między byłym sygnatariuszem Czesławem Okińczycem, Jarosławem Niewierowiczem i Aleksandrem Rybnikowem widać gołym okiem” –skonstatował Zbigniew Jedziński.
Algimantas Urmonas danych nie posiadał, ale zaświadczenie Okińczycowi wydał!?
Poseł przypomniał, że po ujawnieniu tych informacji Czesław Okińczyc zwrócił się do przewodniczącego Komisji Lustracyjnej Algimantasa Urmonasa z prośbą o potwierdzenie lub zanegowanie jego współpracy z KGB – mówił poseł Jedziński. Dodał, że Okińczyc otrzymał „odpowiedź”, że Komisja nie posiada danych o jego tajnej współpracy ze służbami specjalnymi byłego ZSRR.
Pismo z taką informacją sygnatariusz otrzymał 12 lipca 2018 roku. Tę odpowiedź Czesław Okińczyc upublicznił w mediach i wszystkim udowadniał, że nie współpracował ze strukturami byłego ZSRR. Problem tkwi w tym, że cała utajniona informacja już w 2011 roku była przekazana do Centrum Badania Ludobójstwa i Ruchu Oporu Mieszkańców Litwy.
„Czy Czesław Okińczyc nie wiedział, że Komisja Lustracyjna już nie posiada tych dokumentów, a mimo wszystko zwrócił się do niej? To tak samo, jeśli ktoś zwróciłby się o zaświadczenie o stanie zdrowia psychicznego nie do psychiatry, a do dentysty” – stwierdził Jedziński. „Przewodniczący Komisji Lustracyjny nie skłamał, że nie ma tych danych, on naprawdę ich nie posiadał” – dodał.
W tej kwestii poseł zwrócił się z zapytaniem do dyrektor Centrum Badania Ludobójstwa i Ruchu Oporu Mieszkańców Litwy Teresy Birutė Burauskaitė. Burauskaitė zapytana o to, czy istnieje możliwość o wydaniu zaświadczenia o współpracy ze służbami ZSRR lub o jej braku, powiedziała, że nie ma takiej możliwości. Jak poinformowała, istnieją tylko dwa sposoby na ujawnienie byłego współpracownika służb ZSRR: jeśli kandydat w wyborach na prezydenta, do Sejmu, Parlamentu Europejskiego czy Rad samorządowych nie ukazał informacji o tym, że współpracował ze służbami specjalnymi byłego ZSRR, to Komisja Lustracyjna powinna przedstawić informację na ten temat, a Główna Komisja Wyborcza wykreślić tę osobę z listy wyborczej lub jeśli dana osoba sama chce przyznać się do tej współpracy.
„Żadnych zaświadczeń nikt nikomu nie wyda” – mówiła Burauskaitė.
„Te pisma Okińczyca nie wiem do kogo są skierowane, kto w nie uwierzy. Ale tak właśnie robi sygnatariusz, który możliwie sam współpracował z tymi strukturami” – podsumował poseł Jedziński.
LRT zainfekowane wirusem KGB
Na zakończenie Zbigniew Jedziński poruszył kwestię tzw. dochodzenia w sprawie ministra Narkiewicza, prowadzonego przez publicznego nadawcę LRT.
„Patrząc na cały pakiet dokumentów i informacji, można stwierdzić, że być może w LRT ten wirus KGB, te stare akta są również wyciągane” –mówił.
„Nie rozumiem, jak można o członku Sejmu, ministrze, cynicznie szerzyć zwykłe kłamstwo i to kłamstwo było powtarzane nie jeden raz” – nie krył oburzenia Zbigniew Jedziński.
Jedziński przytoczył jedną z nieprawdziwych informacji szerzonych przez LRT, jakoby Jarosław Narkiewicz wyasfaltował mu drogę. Na następny dzień po publikacji w LRT, reportaż na ten temat zrobiło TV3, które obaliło wszystkie wcześniej opublikowane kłamstwa. Zbigniew Jedziński zwracając się do Komisji Etyki Dziennikarskiej zażądał usunięcia kłamliwych materiałów, jednak mimo iż minęły 2 miesiące, nie doczekał się satysfakcjonującego rozwiązania. Komisja powtórnie zapytana zasłoniła się nadmiarem pracy. Ostateczny termin wyznaczono na koniec czerwca.
„Do ustalenia, kto wyasfaltował tę drogę, wystarczy 15 sekund. Wystarczy spojrzeć do dokumentów – tam czarno na białym jest napisane, kto się tym zajmował. Możemy zatem wyciągnąć wniosek, że ten wirus KGB, te stare akta – są wyciągana i będą nadal wyciągane, dopóki lista (przyp. tajnych współpracowników) nie zostanie upubliczniona” – powiedział Zbigniew Jedziński.
„Mogę powiedzieć, że na Litwie są też prawdziwi dziennikarze, którzy są rzetelni, np. dziennikarze z TV3, którzy zrobili reportaż rzetelnie i bez kłamstw” – dodał na zakończenie poseł Jedziński.
Źródło: prawy.pl
wolski
Na Litwie konserwatyści od polakożercy Landsberguisa i skorumpowani liberałowie potężnie manipulują bo raz że są znowu poza rządem (ludzie ich olali za przekręty i chamstwo) a dwa że w rządzie z aż dwoma ministrami są Polacy z AWPL, a to dla nacjonalistów litewskich (i grupki polskojęzycznych popleczników w rodzaju Okińczyca) jest trudne do przełknięcia, stąd te wszystkie ataki mające na celu osłabienie koalicji i rządu.
M65
Nagonka na Narkiewicza była dokładnie zaplanowaną akcją, a jakie służby maczały w tym palce nietrudno się domyślić, wystarczy popatrzeć na KGB-istowską przeszłość „bohaterów” artykułu w tym Okińczyca. Agenci szczególnie aktywni są przed wyborami a na Litwie jesienią wybory sejmowe. I wszystko staje się jasne.
ANA
P. OKIŃCZYC, NIEWIEROWICZ, RADCZENKO (WSZYSCY ZWIĄZANI Z RADIEM „ZW”)…. SĄ OSOBAMI, KTÓRE CIĄGLE POLSKĄ SPOŁECZNOŚĆ PRÓBUJĄ SKŁÓCIĆ I PODZIELIĆ
Staszek
Jak można się przekonać dawna agentura i jej współpracownicy nieźle się urządzili nie tylko w wolnej Polsce, ale też w sąsiedniej Litwie. Każda próba już nawet nie rozliczenia, ale tylko ogłoszenia prawdy, spotyka się z natychmiastowym szalonym wręcz atakiem tych samozwańczych „elit”. Przykład ataku na litewski rząd i ministra-Polaka dobitnie to potwierdza, bo szturm przypuściły grupy utuczone na zajęciu publicznego majątku i posad w gospodarce, mediach i często też w polityce. Czy Litwa wyjdzie zwycięsko i prawda zatriumfuje?
radzio
Hańba także tym z PL którzy wpychają potężne pieniądze w kieszenie Okinczyca, w jego radio ZW. Skompromitowali się szczególnie ludzie z centralnych fundacji jak Falkowski i Dzięciołowski – to oni przepompowali pieniądze polskiego podatnika w łapska kogoś takiego jak potencjalny kagiebista. Raz jeszcze – WSTYD i HAŃBA!!!
M. Czekaj
Widać, że Okińczyc rozwinął swoje macki niczym mafijna ośmiornica. W Polsce tylko tylko agenci wpływu lub pożyteczni idioci ciągle uważają Okińczyca za „działacza na rzecz mniejszości narodowej”
Piotr Stefański
Chyba nikt już nie ma wątpliwości, że samozwańczy „autorytet Wileńszczyzny” to największa zakała Wileńszczyzny i jeden z najbardziej „umoczonych” w różne ciemne sprawy Polaków na Litwie.