PHOTO: PIOTR BLAWICKI /SE/ EAST NEWS WARSZAWA NADZWYCZAJNE POSIEDZENIE SEJMU W SPRAWIE RATYFIKACJI TRAKTAT LIZBONSKI NA ZDJECIU SALA OBRAD - GLOSOWANIE GLOSOWAC PANORAMA RESZTA ZDJEC NA: HTTP://AGENCJA.SE.COM.PL 01 / 04 / 2008

Mocne i absurdalne oskarżenia pod adresem Polski, polskich parlamentarzystów, wysunął Jurij Szuchewycz, poseł ukraińskiej Werchownej Rady, którego ojciec Roman był komendantem UPA współodpowiedzialnym za czystkę etniczną Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej w latach 40-tych XX wieku. Skandalizujący wywiad ukazał się w Gazecie Wyborczej, z pewnością nieprzypadkowo w przeddzień pogrzebu Bohaterów Narodowych Danuty Siedzikówny „Inki” i Feliksa Selmanowicza „Zagończyka”. Niestety, uprawianie pedagogiki wstydu i podważanie wspaniałych osiągnięć Narodu Polskiego, wciąż jest motorem napędowym działań niektórych środowisk, głównie liberalnych i lewackich. 

We wspomnianym wywiadzie Jurij Szuchewycz stwierdza, że na Ukrainie powszechne jest przekonanie, że to Moskwa finansuje różne siły polityczne w wojnie hybrydowej, w tym także posłów polskiego Sejmu. Wyraźnie rozdrażniony syn wołyńskiego oprawcy pyta:

„Ile wam zapłaciła Moskwa za nazwanie wydarzeń na Wołyniu „ludobójstwem”? To nie moja opinia, tylko pogląd powszechny na Ukrainie. Putin wykorzystuje w wojnie hybrydowej różne siły polityczne, a także je finansuje, by wykonywały jego wolę.”

W ten sposób ukraiński polityk i wpływowa postać tamtejszej sceny politycznej uznał polskich parlamentarzystów za marionetki Kremla, a może nawet cynicznych wspólników putinowskiej Rosji. To oskarżenie jest wprawdzie całkowicie pozbawione sensu i podstaw, ale zostało ogłoszone z całą mocą i powagą.

Przypomnijmy zatem, że Sejm RP 22 lipca 2016 roku przyjął Uchwałę w sprawie ustanowienia 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP. W Uchwale czytamy m.in.: „W wyniku popełnionego w latach 1943-1945 ludobójstwa zamordowanych zostało ponad sto tysięcy obywateli II Rzeczypospolitej, głównie chłopów. Ich dokładna liczba do dziś nie jest znana, a wielu z nich wciąż nie doczekało się godnego pochówku i upamiętnienia.”

Za przyjęciem Uchwały zagłosowało 432 posłów, nikt nie był przeciw, 10 osób wstrzymało się od głosu (3 posłów PO oraz 7 Nowoczesnej). Można zatem stwierdzić, że uchwałę poparły wszystkie siły polityczne Sejmu RP. W tej sytuacji atak Jurija Szuchewycza, nagłośniony przez organ prasowy Adama Michnika, dotyczy całego polskiego parlamentu. A Uchwałę polskiego Sejmu uznał on za ”od pierwszego do ostatniego zdania zakłamany, prowokacyjny i szowinistyczny tekst”.

Natomiast jego ocena Wołynia jest taka: „Doszło do partyzanckiej wojny i masowego antypolskiego wystąpienia ukraińskiego ludu, z jednej strony umęczonego kolonialnym uciskiem Polaków, a z drugiej – podejmującego samorzutne akcje samoobrony przeciw groźbie i aż nadto czytelnym, brutalnym próbom przywrócenia statusu quo ante bellum.”

Według Szuchewycza OUN był ,,jedynym prawdziwie niepodległościowym, niezależnym nurtem politycznym, dla którego wolność Ukrainy była wartością najwyższą”. Podkreślił, że w ukraińskim parlamencie, także z jego inicjatywy, przyjęto rozwiązania uznające podważanie zasług OUN i UPA za przestępstwo ścigane przez prawo.

Warto też pamiętać, że Jurij Szuchewycz niejednokrotnie stwierdzał, jakoby jeszcze nie wszystkie ukraińskie etniczne ziemie wróciły do macierzy, mając na uwadze między innymi Podlasie, Chełmszczyznę, Zasanie i Łemkowszczyznę. Z tych przekonań, jawnie podważających integralność granic RP, nigdy się nie wycofał.

W ten oto sposób, słowami wpływowego ukraińskiego polityka nacjonalisty, na łamach Gazety Wyborczej, parlament RP, ze szczególnym uwzględnieniem sprawującej władzę Zjednoczonej Prawicy z PiS na czele, został dosadnie pomówiony o kolaborację z Putinem i prokremlowskość. W domyśle – polskie władze popierają agresywne działania Kremla, nie tylko są podatne na jego propagandę, ale też, możliwie nawet za korzyści finansowe, tej propagandzie ochoczo ulegają i nawet ją rozpowszechniają.

Mamy tu do czynienia z prymitywnym, acz często wykorzystywanym schematem, że kto ośmiela się krytykować ukraińskie uwielbienie dla banderyzmu, a nawet jak w przypadku uchwały Sejmu RP nazwać zbrodnię wołyńską ukraińskim ludobójstwem na Polakach, ten automatycznie staje się sojusznikiem Putina we wszelkich przejawach jego polityki, koniec i kropka. Zatem polski Sejm, będący przecież emanacją polskiego społeczeństwa, okazał się zdaniem Jurija Szuchewycza kremlowskim kolaborantem. Ciekawe, jak w tej sytuacji czują się politycy PiS, skoro przecież jednoznacznie poparli Ukraińców, czemu dali wyraz choćby wiecując na kijowskim Majdanie (inna sprawa, że z czerwono – czarnymi flagami w tle). Do tego powołano na ambasadora w Kijowie kontrowersyjną osobę Jana Piekło, który niechlubnie zasłynął wybielaniem banderowskich zbrodni na narodzie polskim i nie widzi żadnego problemu w kulcie i pomnikach Bandery na Ukrainie.

Takie postawienie sprawy to oczywiście nadinterpretacja i zwyczajny szantaż. Nikt zdrowy na umyśle nie może zgodzić się z bredniami wygłaszanymi przez syna wołyńskiego ludobójcy, które to kłamstwa tak ochoczo nagłaśnia Gazeta Wyborcza.

Przy okazji warto wspomnieć ciekawy wątek niejako łączący Jurija Szuchwycza i Adama Michnika. Ojciec Michnika, działacz Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy Ozjasz Szechter, został w 1934 roku skazany w procesie łuckim na 8 lat więzienia za próbę zmiany przemocą ustroju Państwa Polskiego i zastąpienie go ustrojem komunistycznym oraz oderwanie od Państwa Polskiego południowo wschodnich województw. Ówczesny Kodeks karny klasyfikował to przestępstwo jako zbrodnię stanu, a za jej popełnienie groziło dożywocie. Zdaniem historyków KPZU była częścią sowieckiego wywiadu w Polsce. Sposób działania komunistów i ich cele przypominały założenia i metody GRU i NKWD. Skazani przez sąd w Łucku działacze komunistyczni byli prawdopodobnie opłacanymi sowieckimi agentami. Natomiast przyrodni brat Adama Michnika, Stefan Michnik, był stalinowskim sędzią. Skazywał m.in. działaczy podziemia antyhitlerowskiego w procesach politycznych, był informatorem i rezydentem Informacji Wojskowej, współpracownikiem PRL-owskich służb. Jak widać zarówno Jurij Szuchewycz jak i Adam Michnik mieli w rodzinie zagorzałych wrogów państwa polskiego, jest to bardzo wymowne. Dlatego ukazanie się wywiadu z Jurijem Szuchewyczem akurat w Gazecie Wyborczej, do tego w przededniu ważnego dla narodu polskiego wydarzenia: pogrzebu „Inki” i „Zagończyka”, było z pewnością działaniem cynicznym i nieprzypadkowym.

Tak oto dochodzimy do sedna sprawy. Oto obóz rządzący dziś Polską, Zjednoczona Prawica, został jednoznacznie określony mianem promoskiewskiego. Można powiedzieć, że formacja Jarosława Kaczyńskiego sama wpadła w pułapkę, którą politycy i komentatorzy związani z jego partią próbowali zastawiać na innych. Często połykali haczyk bzdurnej i bezpodstawnej, rzekomej promoskiewskości Kresowiaków, zwłaszcza Wilniuków. Takie pomówienia rozsiewali wrogowie polskości na Kresach. A przepełnieni kompleksami politycy tacy jak Michał Dworczyk i jego otoczenie brednie te powtarzali. Dlatego teraz nawet ich nie szkoda, gdy sami zostali oskarżeni o prokremlowskie poglądy. Mam na myśli pojawiające się niekiedy zarzuty czynione Polakom na Kresach, którzy, często w dramatycznych okolicznościach i osamotnieniu, opierali się działaniom władz Ukrainy, Białorusi czy Litwy, dążących do wyrugowania polskości z tych krajów. Jak wiadomo, społeczność polska na Ukrainie i Białorusi została już tak znacząco osłabiona, podzielona i rozbita, że jej realna siła jest dzisiaj znikoma. W tym haniebnym dziele mieli niestety swój udział „przyjaciele” z Polski, w tym środowisko Gazety Wyborczej, zwolennicy doktryny Giedroycia czy Fundacja Wolność i Demokracja obecnego posła PiS Dworczyka. Oni tak usilnie „pomagali” Kresowiakom, że dzisiaj na Ukrainie i Białorusi praktycznie polskie organizacje całkiem straciły na znaczeniu. Jedynie na Litwie sytuacja wygląda inaczej, ale jest to zasługa samych Polaków z Litwy, którzy wciąż wspaniale potrafią walczyć o zachowanie polskiego dziedzictwa ziemi wileńskiej.

Polskie organizacje na Litwie, ZPL (Związek Polaków na Litwie), AWPL – ZChR (Akcja Wyborcza Polaków na Litwie – Związek Chrześcijańskich Rodzin), organizacje oświatowe czy kulturalne, potrafią działać skutecznie, jednocząc społeczność i aktywizując do wytrwałego oporu przeciwko lituanizacji, systematycznie prowadzonej przez litewskie władze państwowe od ponad ćwierć wieku. W tym celu litewska propaganda bezczelnie oskarża Polaków na Litwie o rzekomą promoskiewskość, o sowiecką mentalność, o  sympatie proputinowskie. Nie ma to nic wspólnego z faktami, gdyż główną troską Wilnian jest zachowanie zagrożonej polskości, ale litewska propaganda jest nachalna, prowadzona z wielkim rozmachem i przy użyciu rozmaitych wpływów. Także wpływów tak zwanych pożytecznych idiotów bądź wprost agentury, zarówno na Litwie jak i w Polsce.

Takimi nośnikami litewskiej propagandy w Polsce, oprócz grupki mediów z Gazetą Wyborczą na czele, są niestety także niektóre osoby powiązane z obecnym obozem rządzącym. Litewską narrację szerzą na przykład doradca w MSZ Przemysław Żurawski vel Gajewski, telewizyjna redaktor Maria Przełomiec, dyrektor TV Biełsat coraz częściej zahaczająca o tematykę wileńską Agnieszka Romaszewska-Guzy i inni. Powtarzając litewskie kłamstwa uderzające w Polaków na Litwie, stają się oni orężem w zwalczaniu polskości. Niesłuszne ataki na Wilnian są tym bardziej przykre, że akurat na Wileńszczyźnie umiłowanie polskości i wierność zawołaniu: Bóg – Honor – Ojczyzna! to ciągle najwyższa świętość dla tamtejszych Polaków.

Oczywiście litewska agentura wpływu ma swoje przyczółki także na samej Litwie. To głównie środowisko skupione wokół radia i portalu ZW Czesława Okińczyca, prywatnie wielkiego przyjaciela Adama Michnika i największego polakożercy Vytautasa Landsbergisa. To ludzie ZW – Aleksander i Antoni Radczenko, Jacek Komar, Andrzej Pukszto i inni, rekrutujący się spośród opłacanych przez litewskie urzędy i instytucje wyrobników, nieustannie atakują polskie organizacje i ich liderów, a swoje propagandowe kłamstwa idące pod rękę z litewską manipulacją, przesyłają także do Polski. Szczególnie aktywny na tym polu jest Aleksander Radczenko, urzędnik kancelarii litewskiego rządu udający niezależnego publicystę i działacza polskiej mniejszości (sic!), którego haniebne, pełne manipulacji i kłamstw teksty powielane są w Polsce na portalach i w gazetach lewackich i liberalnych.

Przyczółkiem podstępnego rozsiewania antypolskiej propagandy są także mnożące się pseudo kluby i klubiki, na przykład polsko – litewskie Forum Giedroycia. Tegorocznym laureatem nagrody im. Giedroycia został Jan Widacki – w latach 1992-1996 ambasador RP na Litwie. Polacy zapamiętali go jako tego, który zajadle wspierał pozycje litewskie kosztem interesu polskiego. Zapewne za te „zasługi” Widacki został odznaczony litewskim Orderem Wielkiego Księcia Giedymina II klasy z Gwiazdą, a także litewskim odznaczeniem resortowym — Gwiazdą Dyplomacji Litwy, w końcu zasłużył się dla litewskiej dyplomacji, a nie polskiej. Innym laureatem nagrody im. Giedroycia w poprzednich latach był Adam Michnik, o którym była mowa wcześniej. Tak oto stale łączą się wątki i nazwiska, Szuchewycz – Michnik – Okińczyc i kilku innych, dla których celem stała się manipulacja faktami i uderzanie w polskość i jej obrońców.

Być może teraz, po nazwaniu ich przez Jurija Szuchewycza w Gazecie Wyborczej promoskiewskimi marionetkami, politycy Zjednoczonej Prawicy zrozumieją, co muszą czuć Wilniucy, bezustannie pomawiani i oskarżani o rzekomą prorosyjskość. Jak niekomfortowo jest być stale atakowanym nie tylko przez jawnie wrogo nastawione władze państwa litewskiego, ale czasami też przez niektóre środowiska w Polsce, co musi szczególnie boleć. Tym bardziej, że to właśnie Polacy na Litwie są nieustannie, od ponad ćwierć wieku wolnej Litwy, dyskryminowani i prześladowani tylko z tego powodu, że trwają w polskości, pielęgnują ją i rozwijają. A przez ten czas władze RP nie uczyniły żadnych konkretnych kroków, oprócz słownych deklaracji i zapewnień, by Rodakom na Wileńszczyźnie przyjść skutecznie z pomocą i wsparciem. Być może to właśnie poczucie własnej winy sprawia, że część elit politycznych i medialnych w Polsce, odcina się od własnych Rodaków i jawnie powtarza kłamstwa litewskiej propagandy. Czas się przebudzić, bo jeszcze nie jest za późno. A od obozu Zjednoczonej Prawicy, grupującego siły patriotyczne, podkreślającego znaczenie wspólnoty narodu polskiego na całym świecie, trzeba wymagać więcej niż od poprzednich rządów liberalnych i lewicowych. Bo właśnie teraz i w tym personalnym składzie parlamentarnym, rządowym i z prezydentem, jest większa niż kiedykolwiek przedtem okazja do zbudowania prawdziwej polskiej zdrowej wspólnoty narodowej, obejmującej także naszych Rodaków na Litwie, Białorusi i Ukrainie oraz w innych częściach świata. To jest część naszego wielkiego polskiego obowiązku, którego wypełnienie jest naszym zobowiązaniem dla przyszłości. Na koniec tym politykom i komentatorom, zwłaszcza pisowskim, którzy bezpodstawnie, połykając litewski haczyk, pomawiali Wilniuków o pro moskiewskość, a teraz sami zostali tak nazwani i pomówieni przez Szuchewycza, polecam stare i mądre przysłowie: „nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”.

Z poważaniem,

Adam Wiśniewski,

mojekresy.pl

  1. Kancelaria Sejmu zakazała konferencji o historycznej autonomii Wileńszczyzny

    Debata organizowana przez Fundację Kompania Kresowa już wczoraj wzbudziła kontrowersje w kręgach nastawionych krytycznie wobec idei politycznej podmiotowości Polaków na Wileńszczyźnie. Pierwszy o naszej konferencji jako o poświęconej „promoskiewskim separatystom” napisał na Twitterze w tonie wyraźnej frustracji Aleksander Radczenko – wicedyrektor departamentu prawnego litewskiego rządu. Radczenko to znany wróg Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, którą bezpardonowo atakuje w swojej publicystyce. Od dłuższego czasu lansuje on tezę, że istnienie odrębnej polskiej partii na Litwie jest szkodliwe, proponując tamtejszym Polakom angażowanie się w partie litewskie. Po Radczence sprawa stała się przedmiotem dyskusji publicystów z Polski reprezentującyc h skrajnie gierdroyciowski e poglądy i nawołujących do wycofania poparcia Rzeczpospolitej dla Polaków na Wileńszczyźnie.

  2. Wyobrażam sobie czarny scenariusz – jest niepodległa Ukraina, obroniona przed Moskwą. Mamy wyzwolony Ługańsk, Donieck i odebrany Krym. I ta Ukraina staje się – nazwijmy to – banderowska. Dochodzi tam [do władzy] czarna sotnia, która mówi: chcemy Przemyśla. Ja w ogóle nie wierzę w to, żeby była jasność. Ale mówię: tak, będą tam banderowcy rządzić. Zgłoszą się do Polski – oddajcie nam Przemyśl, połowę Chełmszczyzny i tak dalej. To ja mówię tak, proszę Państwa: to mimo wszystko, gdyby ta hipoteza miała się spełnić, to ja od dzisiaj, tak jak do tej pory, wspomagam Ukrainę. Nawet gdyby ta hipoteza miała się spełnić” – mówił Borowski w listopadzie 2014 roku. Słowa te padły podczas debaty zorganizowanej przez Centrum Edukacyjne „Powiśle” w Warszawie.

    Adam Borowski określa się mianem „piłsudczyka”, co podkreślał także w trakcie wspomnianej debaty. Angażuje się w sprawę nieuznawanej „Czeczeńskiej Republiki Iczkerii”, której jest „Konsulem Honorowym” w Polsce. W latach ’80 działał w NSZZ „Solidarność” oraz w Solidarności Walczącej. W 2001 roku startował bez powodzenia do Sejmu RP z list Prawa i Sprawiedliwości. W 2006 roku został odznaczony przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

  3. Szuchewycz junior syn Szuchewycza zbrodniarza powinien być w Polsce ścigany za szerzenie kłamstwa historycznego, pochwałę totalitaryzmu i ludobójstwa oraz poglądów sprzecznych z polską racją stanu. ale oczywiście włos mu z głowy nie spadnie, bo jak już powiedział były minister: państwo polskie działa tylko teoretycznie.

  4. Lludzie pokroju Romaszewska, Żurawski vel Grajewski, czy 'swojak’ Radczenko oraz jeszcze kilku innych doprowadziło do rozpadu silnego przeciez Związku Polaków na Białorusi, który przejęły teraz osoby, którym dobro rodaków w obcym kraju nie do końca lezy na sercu.

  5. Słaba ta dobra zmiana, która po takim czasie nie potrafi wydać stanowczego przesłania do krajów, w których polacy stanowią mniejszośc narodową.

  6. Można śmiało postawić tezę, że Polacy na Litwie, zjednoczeni w swoich głównych masowych organizacjach ZPL (Związek Polaków na Litwie) i AWPL-ZChR (Akcja Wyborcza Polaków na Litwie – Związek Chrześcijańskich Rodzin) są dużo większymi polskimi patriotami, niż wielu dziwnych podejrzanych mędrków z Polski, „europejczyków” pełną gębą, giedroyciowców i wyznawców michnikowszczyzny, zaślepionych litwinofilów, w tym takich jak Romaszewska-Guzy, Przełomiec, Dworczyk, Żurawski vel coś tam i wielu innych, którzy sami siebie uważają za autorytety w sprawach kresowych.
    Tymczasem godne polecenia są informacje o niedawnym szeregu wspaniałych, przeprowadzonych z rozmachem i całkowicie własnymi środkami (bo przecież RP woli jak dotąd hojnie finansować prywatną zabawkę A.Guzy TV Biełsat niż naprawdę promujące polskość inicjatywy…) imprez patriotycznych na Wileńszczyźnie w ramach IV Rajdu Ułańskiego, z uroczystościami, koncertami, mszą pod pomnikiem walk AK w Krawczunach, pokazami ułańskimi, piknikami itd. Kto był, a przecież były też liczne delegacje także z Polski, z Sejmu, Senatu, od Prezydenta, ten na własne oczy mógł się przekonać, że Wilniucy to Polacy o gorących sercach, miłujący polską tradycję, język wiarę, kulturę. Absolutnie wierni zawołaniu, o czym podczas mszy świętej mówił ks. Józef Aszkiełowicz: Bóg – Honor – Ojczyzna!
    Zatem trzeba uważać na powtarzane przez niektóre niby polskie środowiska starych litewskich kłamstw, pomówień i oskarżeń wobec Polaków na Litwie, atakujących za to właśnie, że Wilniucy w tej polskości uparcie trwają.

  7. Tacy jak Widacki, Przełomiec i inne Michniki powinni być natychmiast pozbawieni jakiegokolwiek wpływu na sprawy Kresowe. Zdaje się że Przełomiec, która opluwa naszych rodaków zza wschodniej granicy, zasiada w radzie fundacji rozdzielającej środki na pomoc dla kresowiaków. Toż to szczyt hipokryzji i idiotyzmu.

  8. Swoją drogą to haniebne, że Michnik i jego paskudna Gazeta Wyborcza dają u siebie miejsce i drukują takiego antypolskiego szowinistę jak Szuchewycz, syn ludobójcy i degenerata splamionego polską krwią niewinnych.
    Za kłamstwo oświęcimskie grożą wyroki. Bezczelne łgarstwa wołyńskie są rozpowszechniane bez żadnych hamulców.

  9. Czas mija, polskie problemy zostają

    Dziedziczak odniósł się do dezyderatu w sprawie sytuacji oświaty polskiej na Litwie uchwalonego przez Komisję Łączności w grudniu 2015 r.

    W dokumencie Komisja wyraziła swoje zaniepokojenie problemami oświaty polskiej na Litwie – brakiem dialogu władz litewskich z przedstawiciela mi mniejszości polskiej oraz postępującym ograniczeniom w nauczaniu języka polskiego. Posłowie przypomnieli, że Polska i Litwa zawarły w 1994 roku traktat, w ramach którego zobowiązały się do zachowywania przyjaznych stosunków i dobrosąsiedzkie j współpracy. Tymczasem, ich zdaniem, zachowanie litewskiego rządu jest sprzeczne z treścią umowy.

    Komisja odwołała się także do noweli ustawy o oświacie przyjętej przez litewski Sejm w 2011 r. Jak podkreślili, utrudnia ona „budowanie dobrych relacji między Polską a Litwą”. Zaapelowali do szefa MSZ o intensyfikację rozmów ze stroną litewską w sprawie mniejszości polskiej oraz podjęcie „jednostronnych działań mających na celu długofalowe wsparcie oświaty polskiej na Wileńszczyźnie” .

    Dziedziczak wymienił litewską nowelizację ustawy o oświacie jako jedno z zagrożeń dla polskiego szkolnictwa na Litwie, zaraz obok problemów z przeprowadzoną tam w latach 2014-2015 akredytacją szkół polskich. Jego zdaniem zagroziła ona obniżeniem rangi ze średniej do podstawowych kilkunastu szkół polskich na Litwie. Jak przypomniał, w efekcie akredytacji, która umożliwia przygotowanie do egzaminu maturalnego i prowadzenie klas 11 i 12, w Wilnie tylko połowa szkół średnich zachowała swój status.

    Dziedziczak podkreślił, że w rejonach zamieszkania ludności polskiej występuje proces innego traktowania państwowych szkół litewskich dla obywateli Litwy, tych z językiem litewskim, a tych z językiem polskim. Jak dodał, obywatele Litwy litewskiego pochodzenia są w dużo lepszej sytuacji niż obywatele polskiego pochodzenia. „Nie zgadzamy się z czymś takim. Jest to dla nas sytuacja absolutnie nie do przyjęcia” – mówił wiceszef MSZ.

    Według ministra zdarza się, że w rejonach, w których 70-80 proc. ludności jest pochodzenia polskiego celowo w pobliżu starych i nienowoczesnych szkół z językiem polskim stawia się pełne wygód placówki, które mają być dla nich konkurencyjne. Jego zdaniem szkoły z językiem litewskim są tam traktowane jako „ośrodki +narodowego odrodzenia+, czyli de facto lituanizacji ludności”.

    Dziedziczak przypomniał także, że po licznych protestach i naciskach polskich władz litewski rząd odłożył do 2017 roku ostateczny termin uzyskania akredytacji przez szkoły polskie na Litwie, do czego nie chciał się zastosować mer Wilna.

    „Od wielu lat obserwujemy świadome działanie władz litewskich zmierzające do ograniczania zakresu oświaty w języku polskim. Jest to proces, który cały czas się nasila” – ocenił wiceminister. Przypomniał, że w ubiegłym roku na Litwie trwały protesty miejscowych Polaków – wiece, pikiety, listy, petycje i strajk pustych ławek.

    „Sprawa oświaty polskiej na Litwie jest sprawą numer jeden, jest sprawą kluczową, jeśli chodzi o środowisku Polaków na Litwie. … Bez oświaty polskiej dalsze istnienie Polaków na Litwie i polskości na Litwie będzie bardzo utrudnione” – podkreślił.

    Szef komisji Michał Dworczyk (PiS) wspomniał również o możliwości podjęcia działań na forum międzynarodowyc h m.in. w UE.”

  10. mam nadzieje że okinczyc i jego sługusi radczenko pukszto komar, będący na usługach lietuwskch, będą w moim kraju persona non grata
    wykonują paskudną robotę, przykładają łapska do niszczenia polskich kresów, to haniebne

    • No niestety garstka sprzedawczyków zawsze się znajdzie. Oni nie mają polskich serc, więc im łatwiej te plugastwa wyczyniać i wysługiwać się wrogom polskości.

  11. Czy to jest etyczne i zgodne z prawem aby w organizacji, która rozdziela publiczne pieniądze pracowała osoba – matka, a beneficjentem ogromnych pieniędzy była córka?
    Na stronie http://wid.org.pl/ możemy zobaczyć nazwisko pani Zofii Romaszewskiej, a na stronie głównej odnośnik do TV Biełsat, gdzie dyrektorem jest córka Agnieszka Romaszewska-Guzy.

    Swoją droga dziwne jest finansowanie i to w ogromnej skali telewizji, która nadawana jest w języku białoruskim, a grupą odbiorców Białorusini. Te pieniądze mozna by przeznaczyć np na polskie elementarze dla dzieci Polaków z Białorusi.

    Ostatni w warszawskim ratuszu również doszło do takiego czynu co zostało uznane z góry za dużą nieprawidłowość i postępowanie wszczęła prokuratura. Urzędniczka pracowała w dziale nieruchomości a mąż kupił działkę.

    • młoda romaszewska żeruje na renomie nazwiska wyrobionej przez rodziców, sama pokazuje swe oblicze produkując filmy szkalujące żołnierzy wyklętych albo pomawiając kresowiaków
      zdaje się że chodzi jej tylko o kasę, bardzo dużo kasy

  12. Litewska agentura wpływu ma mocne przyczółki także na samej Litwie. Wystarczy na chwilę zajrzeć na portal ZW by zdziwić się, jak służalczo tłumaczą bestialstwa mera, który buldożerowo niszczy polskie szkoły. Tam muszą być jeszcze jakieś inne zobowiązania a nie tylko sama „życzliwość”
    Jak wiadomo liberałowie, nawet sam ich boss, skompromitowali się kretyńskim i obrzydliwym łapówkarstwem. Czyżby to coś z tych rzeczy łączyło ich z ZW? Strach się bać.

    • A może w zamian za bycie tubą rządu dostają dofinansowanie?. To by oznaczało, że zaprzedali swój honor za 30 srebrnikow.
      Chociaż czy tacy ludzie jak Radczenko, Pukszto, czy Piekło kiedykolwiek go mieli?

  13. Ci co tak bezczelnie atakują Wilniuków sami są agenturą, zapewne lietuviską, i działają na szkodę interesu polskiego.

  14. Fundacja Wolność i Demokracja tak usilnie „wspierała” i udzielała się na Białorusi i Ukrainie, że teraz polskość tam ledwo dyszy. Miliony złotych poszło nie wiadomo na co. choć wiadomo, na przykład na kosztowną zabawkę Romaszewskiej-Guzy czyli TV Biełsat, medium dla nikogo, za to generujące olbrzymie koszty. A całość pomocy dla Kresowiaków to ledwie nędzny ułamek kwoty na fanaberie Guzy.
    Szarą eminencją Fundacji po Dworczyku, który poszedł „w posły” i poważne politykowanie, jest teraz Rafał Dzięciołowski, który de facto kieruje tym interesem. Fundacja jest syta i zadowolona, tylko Kresowiacy nie mają z tego żadnych realnych korzyści.

  15. ciekawe zestawienie, pis owcy obrażający wilniuków zarzutami o pro sowieckość, a teraz sami oskarżeni dokładnie o to samo.

  16. A mnie tam pisowców z ich doktryną Giedroycia nie szkoda, w swoim ruskim kompleksie przyjaciele tego posła oczerniali Polaków na Litwie nazywając ich prokremlowskimi co jest totalną bzdurą. Ale w ten sposób chcieli rozbic siłę polskich organizacji na Litwie. A teraz sami otrzymali po pysku i przyszyto im łatę ruskiej agentury w Polsce, przykre, nie? To teraz wiedzą co znaczy fałszywie oskarżac i jak musieli się czuc Wilniucy, gdy musieli udowadniac ze nie są wielbłądem.

  17. Wielu polityków na Ukrainie widzi relacje z Polską jako rodzaj konfrontacji. Walka jest nie o prawdę, a o zyski polityczne. „Ten apel jest kontynuacją takich działań. Pan prezydent Krawczuk, który do niedawna podpisywał różnego rodzaju apele o pojednanie, pokazuje również swoją prawdziwą twarz, udowadniając, że poprzednie działania były rodzajem obłudy i gry politycznej obliczonej na partykularne polityczne interesy”- powiedział Dworczyk.

    Do niedawna panie Dworczyk sam żeś Ukraińcom polakofobom nazwy ulic w Warszawie obiecywał.
    Większość ludzi z Instytutu Wschodniego UW to dziwnie kształceni ludzie.

    Dlatego skłaniam się ku teorii, że rzekoma pomoc Ukrainie nie ma nas chronić przed Rosją a wręcz przeciwnie – ma być wykreowanym przez różne środowiska pretekstem do podjęcia działań przez Putina.
    Zwykła pomoc, czyli wysyłanie żywności, ubrań i przedmiotów najpilniejszej potrzeby w zupełności by wystarczyła i pozwoliła zachować neutralność. Tymczasem grupa ludzi w dużej mierze wywodząca się ze wspomnianego Instytutu Wschodniego plus niejaki Rey, który z dnia na dzień z nikogo stał się ekspertem plus Piekło plus vel Grajewski z Żurawskim aż do dziwnej przesady i tak naprawdę rozdmuchania problemu łącznie z nazywaniem swoich krytyków ruskimi agentami, niejako nakazała pomoc Ukrainie za wszelką cenę. Czy czasem kilku obudzonych 'śpiochów’ nie pcha Polski w konfrontację z Rosją???
    Czy to nie może być działanie służb?
    Może. Zwłaszcza, że udział w tym bierze, używający mocnych słów pod adresem Rosji sam Macierewicz, którego intencje nigdy nie były 'przejrzyste’ i oczywiste do odgadnięcia.

    Może też być i druga strona medalu. Jak w Polsce rozprzedano kapitał i Polską własność, nie trzeba nikomu tłumaczyć. Większość osób, które za tym stały miały lub mają mocną pozycję w wyborczej Michnika. Część tychże person już pojechała na Ukrainę i tam w 'pocie czoła pracuje’ – kolej, transport, no i najważniejszy doradca, który miał być Ukraińskim premierem Balcerowicz.
    W tym przypadku chodziłoby wtedy o prywatyzację i sprzedaż a raczej wyprzedaż ukraińkich firm, spółek państwowych itp.

    A może jedno z drugim ściśle współgra.

  18. Autorzy petycji do Rady Najwyższej Ukrainy apelują, by ta „uznała za zbrodnicze działania strony polskiej na ukraińskich terytoriach etnicznych przed, w czasie i po drugiej wojnie światowej”, a do „zdrowej” części polskiego społeczeństwa – o przeciwdziałanie „przepełnionej rewanżyzmem antyukraińskiej histerii”.

    Kto tu się histerycznie rewanżuje? Które to sa te 'zdrowe’ polityczne siły?
    Te, które zostały nazwane pachołkami Rosji przez Szuchewycza?

    • no tak, te Przełomce i inne takie naprawdę potrafią napaskudzić.
      szkoda że „dobra zmiana” nie dotyczy tych umysłowych liberałów i lewaków, którzy tak często opluwają Kresowiaków.
      choć na zmiany nigdy nie jest za późno. pytanie tylko, czy PiS naprawdę chce oczyścić państwo i przywrócić mu honor?!

  19. Jeśli chodzi o Michała Dworczyka i Fundację Wolność i Demokracja to rzecz dotyczy zapewne hojnego finansowania mediów Cz. Okińczyca, które atakują polskie organizacje na Litwie i szerzą litewską propagandę.
    Skandalem jest to, że za okinczycowe szkodliwe fanaberie musi płacić polski podatnik. Wina Dworczyka i innych dysponentów środków na media Kresowe jest tu poza dyskusją.
    Polecam kilka archiwalnych artykułów na ten temat:

    http://mojekresy.pl/skandaliczne-finansowanie-portalu-zw-posel-winnicki-interpeluje

    http://mojekresy.pl/posel-psl-zbulwersowany-finansowaniem-mediow-prowadzacych-polityke-antypolska-pyta-o-zw-okinczyca

    http://mojekresy.pl/komu-wojna-komu-krowka-dojna-czyli-jak-wyciaga-kase-okinczyc

    http://mojekresy.pl/za-pieniadze-polskiego-podatnika-jaguary

  20. Należał się pisiorom zimny prysznic.
    No cóż, skoro sama Gaz. Wybiórcza i sam demiurg Michnik Adam ogłosili, że pisowcy to prokremlowska agentura, to widocznie coś jest na rzeczy. Przecież Michnik to człowiek honoru jak jego przyjaciele towarzysze generałowie NKWD Jaruzel i Kiszczak.
    A prezes nad prezesami Jaro niech ma do myślenia, jakimi to dworzanami się otoczył, agentami Putina.
    Wszak tak powiedział ukraiński przyjaciel pisiorów, poseł J.Szuchewycz, a ukraińskiej myśli politycznej dziś nie wypada odmawiać racji.

  21. No i w końcu to PiSowi doczepiono łatkę Putinowskiej kurtyzany. Ciekawe co w tym kontekście powiedzą piewcy Ukrainy Rey, Maciążek, i jeszcze paru innych demagogów

  22. Czas najwyższy aby tez w RP zaczęli dbac o Polaków na Kresach i polski interes a nie o interesy Ukraińców czy Lietuvisów jak to jest teraz, bo to wstyd i hańba dla PiS i dla Polski. Może Szuchewycz wylewając kubeł zimnej wody na polskich polityków otrzeźwi ich, bo Polacy w Macierzy powinni wspierac kresowiaków a nie tych którzy polskośc tam zwalczają.

  23. Szacunek dla Kresowiaków a szczególnie Wilniuków za to, że pokazują nam, jak należy wypełniać przykładem życia wierność Bogu i Ojczyźnie.

Comments are closed.